Poniedziałek, 31 sierpień 2015, 10:25
Dziś wybrałem się na obchód mojego małego miasta w poszukiwaniu perfum Lalique. Po tym, gdy Pani w jednej z perfumerii skrzywiła się na mnie po usłyszeniu nazwy (pomyliła je z "la rive") jakbym obraził jej matkę uznałem, że zobaczę co mają w rossmanie.
Wielkim zdziwieniem było, gdy zobaczyłem Marzyciela. Otwarty kartonik, z zepsutym atomizerem.
Z lekkim strachem otworzyłem i powąchałem. Muszę przyznać, że zapach jest wyjątkowo "nie versace". Zaskoczeniem był obecny w mieszance tytoń lub raczej jego zapach. Spodziewałem się przepalonego tytoniu, śmierdziucha. A tu połączenie mokrego tytoniu z czymś co przypominało ciepłe jeszcze, ledwie wyjęte z piekarnika ciastka, wszystko jakby lekko arakowe. Na myśl nasunęła mi się bajka o Piotrusiu Panu. Zapach ogólnie na pograniczy słodkości i świeżości. Jakby we flakonie były dwa różne zapachy. Absolutnie nietypowy i planuję w tym tygodniu odwiedzić D lub S. w celu wypsikania się tym pachnidłem. Nie oceniam jeszcze, ale ocena napewno będzie conajmniej dobra.
Jednie flakon mi się nie spodobał, trochę zajeżdżający tandetą...
Wielkim zdziwieniem było, gdy zobaczyłem Marzyciela. Otwarty kartonik, z zepsutym atomizerem.
Z lekkim strachem otworzyłem i powąchałem. Muszę przyznać, że zapach jest wyjątkowo "nie versace". Zaskoczeniem był obecny w mieszance tytoń lub raczej jego zapach. Spodziewałem się przepalonego tytoniu, śmierdziucha. A tu połączenie mokrego tytoniu z czymś co przypominało ciepłe jeszcze, ledwie wyjęte z piekarnika ciastka, wszystko jakby lekko arakowe. Na myśl nasunęła mi się bajka o Piotrusiu Panu. Zapach ogólnie na pograniczy słodkości i świeżości. Jakby we flakonie były dwa różne zapachy. Absolutnie nietypowy i planuję w tym tygodniu odwiedzić D lub S. w celu wypsikania się tym pachnidłem. Nie oceniam jeszcze, ale ocena napewno będzie conajmniej dobra.
Jednie flakon mi się nie spodobał, trochę zajeżdżający tandetą...