Dla mnie takim zapachem jest Kenzo,,Flower by Kenzo''.To dlatego,że jedna osoba z rodziny ,mojego męża obficie skrapiała sie podróbką i to mnie odrzuciło na kilometr.Brrrrrrrrrrrr.
Kochani, przypominam, że nie piszemy o tym czego nie lubimy
Cytując autora wątku:
"Jestem ciekaw, jakich perfum nie jesteście w stanie używać. Nie chodzi mi o takie, które Wam się nie podobają, nawet jeśli nie podobają się Wam bardzo. Chodzi mi o te, których organicznie nie tolerujecie, z którymi za nic, choćby nie wiem co, nie potrafilibyście wytrwać dnia."
FourOfKind napisał(a):Kochani, przypominam, że nie piszemy o tym czego nie lubimy
Cytując autora wątku:
"Jestem ciekaw, jakich perfum nie jesteście w stanie używać. Nie chodzi mi o takie, które Wam się nie podobają, nawet jeśli nie podobają się Wam bardzo. Chodzi mi o te, których organicznie nie tolerujecie, z którymi za nic, choćby nie wiem co, nie potrafilibyście wytrwać dnia."
Przyszedł i nas poustawiał.
A ja napiszę tak. U mnie to się wiąże. Kiedyś było mi łatwiej. Zapachy dzieliłam na moje i nie moje. Moje nosiłam i było mi łatwo, nie moje obejmowały wszystkie inne.
Teraz dzielę na nie moje bo brzydkie, nie moje bo nie moje i nie moje bo trudne. I trudne są dla mnie nuty kwiatowe. Nosiłabym Aliena. Bo dobry jest. Nosiłabym Chanel No.5, bo mnie kompozycja na kolana rzuca. Nosiłabym i Chanel No.19. I Poison klasyczne też. Ale nie potrafię. Niech będzie nie nie jestem w stanie unieść, choć wersja niedopasowania, czucia się nieswojo bardziej mi pasuje.
Co do wspominanego tu Montale: nie unoszę, ale też się nie staram. Bo to kloce. Mniej mnie boli fakt, że nie uniosę topornego kloca (nawet jeśli kloc ów jest bardzo interesującym klocem), niż fakt, ze nie uniosę misternego dzieła sztuki.
FourOfKind napisał(a):Kochani, przypominam, że nie piszemy o tym czego nie lubimy
Cytując autora wątku:
"Jestem ciekaw, jakich perfum nie jesteście w stanie używać. Nie chodzi mi o takie, które Wam się nie podobają, nawet jeśli nie podobają się Wam bardzo. Chodzi mi o te, których organicznie nie tolerujecie, z którymi za nic, choćby nie wiem co, nie potrafilibyście wytrwać dnia."
Przyszedł i nas poustawiał.
A ja napiszę tak. U mnie to się wiąże. Kiedyś było mi łatwiej. Zapachy dzieliłam na moje i nie moje. Moje nosiłam i było mi łatwo, nie moje obejmowały wszystkie inne.
Teraz dzielę na nie moje bo brzydkie, nie moje bo nie moje i nie moje bo trudne. I trudne są dla mnie nuty kwiatowe. Nosiłabym Aliena. Bo dobry jest. Nosiłabym Chanel No.5, bo mnie kompozycja na kolana rzuca. Nosiłabym i Chanel No.19. I Poison klasyczne też. Ale nie potrafię. Niech będzie nie nie jestem w stanie unieść, choć wersja niedopasowania, czucia się nieswojo bardziej mi pasuje.
Co do wspominanego tu Montale: nie unoszę, ale też się nie staram. Bo to kloce. Mniej mnie boli fakt, że nie uniosę topornego kloca (nawet jeśli kloc ów jest bardzo interesującym klocem), niż fakt, ze nie uniosę misternego dzieła sztuki.
Rozumiem, ale w odniesieniu do tego, co mówisz o niedopasowaniu czy czuciu się nieswojo, chciałbym sprostować, że niezupełnie o to chodziło, bo to można by ująć w ramach "nielubienia" tudzież "nieprzepadania"; tutaj chodziło o coś nieco innego i coś więcej. Np. nieswojo czuję się w M7, ale nie miałbym większych problemów ze spędzeniem z nim dnia. Natomiast są zapachy, które sprawiają niemalże fizyczny dyskomfort, gdy ich użyjemy. Np., jeśli o mnie chodzi, Fumidus mam wrażenie, że mnie dusi, przytłacza, mdli; czuję się w nim sponiewierany; z kolei męska Laguna Dalego wywołuje u mnie kinetozę: czuję się, jakbym był na statku, i jest mi dosłownie niedobrze.
Hehe miało być oczywiście Rock Crystal. Hmmm lubię kadzidło, ale takie słodkie jak chociażby w Jubilation. Rock Crystal kojarzy mi się ze słonym, kościelnym w dużej mierze kadzidłem - czuję duże podobieństwo do Terre, chociaż tego drugiego mógłbym nosić, a Rock Crystal - no nie wyobrażam sobie. Ciekawe pachnidło, mam nadal próbkę, ale przerasta mnie ta kompozycja.
Bentley inaczej niż w motoryzacji, zaskakuje mnie pozytywnie nie tylko jakością, ale też ceną