Czwartek, 27 październik 2011, 11:46
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Niedziela, 20 grudzień 2020, 09:01 przez pblonski.)
Oprócz Declaration, to jedyny zapach Cartier, jaki sobie zostawiłem. Piszę o wersji Essence, która uchodzi za dużo lepszą.
Uchodzi, choć sam nie miałem okazji spróbować wersji oryginalnej.
Orientalny, mocny i dosyć barokowy, ale ma w sobie coś... animalnego.
Coś, co nie pozwala mi wywalić tego zapachu do piwnicy. Nuty bazowe...
Oczywiście piżmo i prawdopodobnie anyż, ale mam to gdzieś. To "coś", zwala mnie z nóg.
Nie. Nie używam Must. Jest dla mnie trochę za mocny, za trwały i troszkę passe, ale muszę mieć go w swojej kolekcji i czasem się psiknąć.
Patrząc obiektywnie, to bardzo fajny zapach. Kobietom i o dziwo bardzo młodym, też się podoba.
Skoro wielu z Was nie obawia się spróbować oldschoolwą Pashę, czy Habit Rouge, warto sięgnąć po Must Essence.
Choćby z samej chęci "zaliczenia" tej pozycji...