Wtorek, 6 wrzesień 2011, 17:00
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Niedziela, 27 grudzień 2020, 17:43 przez pblonski.)
Sean Combs to znana persona amerykańskiego show-business'u; producent muzyczny, raper, aktor. Posiada także własną linię ubrań, a od 2006 roku także zapach sygnowany swoim pseudonimem Sean John. Dlaczego piszę o tym pachnidle ? Już tłumaczę. Błąkając się ostatnio zdegustowany po S., stwierdziłem, że niejako z premedytacją lekceważyłem tzw. zapachy celebryckie, mając jednak ku temu solidne podstawy ( o których z oczywistych względów nie muszę przecież pisać ). Byłem przekonany, że Unforgivable okaże się kolejnym perfumowym koszmarkiem, do którego sprawnie dorobiono rozdmuchany marketing. Pierwszy test nadgarstkowy sprawił jednak, że mam z tą wonią niespodziewany problem. Zapach otwiera się standardowo cytrusowym blastem jednak z dodatkiem czegoś co mnie zafrapowało, a czego nie mogłem zidentyfikować. Sprawdziłem to jednak później i okazało się, że producent deklaruje w nucie głowy... brzozę i - tu uwaga - nutę musującego szampana. No oczywiście ! Nie zapominajmy z kim mamy do czynienia. Gangsta rap ( dla nastolatków ), wypasione żółte Lamborghini, łańcuchy blink-blink i wijące się kociaki. Jednym słowem; lans i " bałns ". Podejrzewam, że ta nuta szampana to ściema, a w najlepszym wypadku jakaś megasyntetyczna aromomolekuła. Nie zmienia to jednak faktu, że już na wstępie jest lepiej niż u konkurencji. Generalnie Unforgivable to świeżak, mający jednak jakiś trudny do zdefiniowania pazur. Z jednej strony pachnie syntetycznie, ale z drugiej paradoksalnie mnie to nie odrzuca (!). Tym bardziej, że zapach ma ładną, ciepłą bazę i przyzwoitą siedmiogodzinną trwałość. Zdecydowanie nie jestem targetem dla tego produktu, nie identyfikuję się ani z samym zapachem, ani tym bardziej z otoczką wokół tej marki, ale Unforgivable zaskoczył mnie na plus; niby świeżak, ale ma w sobie pewną dozę bezczelności. I to mi się w nim podoba.