Wtorek, 30 sierpień 2011, 19:35
Jedziemy dalej.
Tomorrow for Men
Wczoraj i dziś właśnie na tą próbkę padło. No i mamy zaskoczenie. Nie to, żebym szczególnie szalał na punkcie tej perfumy, bo to zupełnie nie moja bajka, ale jest zupełnie inaczej niż do tej pory. Przede wszystkim nie jest to drzewne "coś" jak poprzednie perfumy Avonu, które testowałem, a orient. I to raczej w nowoczesnym stylu "gourmand" niż klasycznym ujęciu tematu.
Zaczyna się słodko i tak już będzie do samego końca - rozpoczyna się od nuty lukrecji i anyżku. Dalej jest już spokojniej, choć również kuchennie. Słodycz jest już jednak złagodzona i staje się bardzo wygładzona i delikatna. Zawdzięczamy to nucie kokosa, a raczej mleka kokosowego - bo nuta serca jest właśnie mleczna - z domieszką kakao i wyraźnie wyczuwalnego fiołka. Im bliżej końca życia perfumy (na mnie ok. 5 godzin) tym więcej ambry, którą zapach jest ewidentnie podszyty.
Jak już napisałem na starcie - te perfumy to nie moja bajka, ale zwolennikom stylu "gourmand" może zdecydowanie przypaść do gustu. Jest tu wszystkiego po trochu, ale sama woń jest niezbyt nachalna, jak to bywa z klasycznymi zapachami z gatunku orientalnych. Poszczególne nuty są wyczuwalne, ale w żadnym momencie żadna z nich nie wychodzi na pierwszy plan - tak jakby wrzucić wszystkie składniki do mleka i podgrzewać. Ich słodkość powoduje, że śmiało możecie ich używać "na spółkę" ze swoimi partnerkami, jednak posiadają na tyle dużą ilość "męskiego pierwiastka", że noszenie ich, choć jak wspominałem w słodkich zapachach nie gustuję, nie sprawiło mi żadnego dyskomfortu.
Tomorrow for Men
Wczoraj i dziś właśnie na tą próbkę padło. No i mamy zaskoczenie. Nie to, żebym szczególnie szalał na punkcie tej perfumy, bo to zupełnie nie moja bajka, ale jest zupełnie inaczej niż do tej pory. Przede wszystkim nie jest to drzewne "coś" jak poprzednie perfumy Avonu, które testowałem, a orient. I to raczej w nowoczesnym stylu "gourmand" niż klasycznym ujęciu tematu.
Zaczyna się słodko i tak już będzie do samego końca - rozpoczyna się od nuty lukrecji i anyżku. Dalej jest już spokojniej, choć również kuchennie. Słodycz jest już jednak złagodzona i staje się bardzo wygładzona i delikatna. Zawdzięczamy to nucie kokosa, a raczej mleka kokosowego - bo nuta serca jest właśnie mleczna - z domieszką kakao i wyraźnie wyczuwalnego fiołka. Im bliżej końca życia perfumy (na mnie ok. 5 godzin) tym więcej ambry, którą zapach jest ewidentnie podszyty.
Jak już napisałem na starcie - te perfumy to nie moja bajka, ale zwolennikom stylu "gourmand" może zdecydowanie przypaść do gustu. Jest tu wszystkiego po trochu, ale sama woń jest niezbyt nachalna, jak to bywa z klasycznymi zapachami z gatunku orientalnych. Poszczególne nuty są wyczuwalne, ale w żadnym momencie żadna z nich nie wychodzi na pierwszy plan - tak jakby wrzucić wszystkie składniki do mleka i podgrzewać. Ich słodkość powoduje, że śmiało możecie ich używać "na spółkę" ze swoimi partnerkami, jednak posiadają na tyle dużą ilość "męskiego pierwiastka", że noszenie ich, choć jak wspominałem w słodkich zapachach nie gustuję, nie sprawiło mi żadnego dyskomfortu.
Luksus dla mnie - piękna kobieta u boku, perfumy i dobre espresso
Opium dla mas - blog o męskich perfumach
Fragrantica PL - mój profil
Opium dla mas - blog o męskich perfumach
Fragrantica PL - mój profil