Sobota, 28 listopad 2020, 11:57
Dzień dobry wszystkim perfumofilom
Mam na imię Agnieszka i po dość długim czasie 'odwyku' od zapachów, wracam do pachnącego świata.
Zaczynałam od Coco Mademoiselle, które sprawiłam sobie wydając na ten flakon niemalże połowę swojej pierwszej pensji dobre dziesięć lat temu. Potem Versense od Versace, potem kolejny,i kolejny, i kolejny... Przystopowałam z 60 flakonami różnej maści, które lubiłam mniej lub bardziej. Ta ilość mnie przygoniotła, postanowiłam przestać nakręcać się na kolejne zakupy i wycofałam z zaglądania w perfumowe treści. Po kilku latach abstynencji, zużywania tego co mam z bezrefleksyjną chęcią ładnego sobie pachnienia, wskoczyłam na wyższy level - rozkładania zapachów na czynniki pierwsze, odkrywania tego co lubię, a co nie. Przeżyłam fazę zapachów świeżych, kwiatowych, słodkich, piżmowych, potem szyprów i vintage, moja garderoba malała, rosła w róże strony w zależności od fazy i fasynacji. Kolejny etap to zmęczenie zapachami. Rok bez zakupów, rok sprzedaży pozycji, które mi nie odpowiadały, rok analizy swoich olafaktorycznych upodobań, które zaprowadziły mnie do nieznanego lądu niszy.
Koniec końców uporządkowałam sobie perfumową półkę i czuję się spełniona
Mam na imię Agnieszka i po dość długim czasie 'odwyku' od zapachów, wracam do pachnącego świata.
Zaczynałam od Coco Mademoiselle, które sprawiłam sobie wydając na ten flakon niemalże połowę swojej pierwszej pensji dobre dziesięć lat temu. Potem Versense od Versace, potem kolejny,i kolejny, i kolejny... Przystopowałam z 60 flakonami różnej maści, które lubiłam mniej lub bardziej. Ta ilość mnie przygoniotła, postanowiłam przestać nakręcać się na kolejne zakupy i wycofałam z zaglądania w perfumowe treści. Po kilku latach abstynencji, zużywania tego co mam z bezrefleksyjną chęcią ładnego sobie pachnienia, wskoczyłam na wyższy level - rozkładania zapachów na czynniki pierwsze, odkrywania tego co lubię, a co nie. Przeżyłam fazę zapachów świeżych, kwiatowych, słodkich, piżmowych, potem szyprów i vintage, moja garderoba malała, rosła w róże strony w zależności od fazy i fasynacji. Kolejny etap to zmęczenie zapachami. Rok bez zakupów, rok sprzedaży pozycji, które mi nie odpowiadały, rok analizy swoich olafaktorycznych upodobań, które zaprowadziły mnie do nieznanego lądu niszy.
Koniec końców uporządkowałam sobie perfumową półkę i czuję się spełniona