Sobota, 2 listopad 2019, 21:34
Platinum Egoiste - Sean Connery
Rive Gauche - Clint Eastwood
Rive Gauche - Clint Eastwood
Ankieta: Moja ocena Yves Saint Laurent - Rive Gauche pour Homme EDT (2011) (nie oceniaj zapachu, jeśli go nie znasz!): Nie posiadasz uprawnień, aby oddać głos w tej ankiecie. |
|||
1 - Bardzo słaby (DNO) | 0 | 0% | |
2 - Słaby | 1 | 2.38% | |
3 - Przeciętny | 0 | 0% | |
4 - Dobry | 5 | 11.90% | |
5 - Bardzo dobry | 21 | 50.00% | |
6 - Genialny | 15 | 35.71% | |
Razem | 42 głosów | 100% |
*) odpowiedź wybrana przez Ciebie | [Wyniki ankiety] |
Sobota, 2 listopad 2019, 21:34
Platinum Egoiste - Sean Connery
Rive Gauche - Clint Eastwood
Niedziela, 3 listopad 2019, 01:00
Obydwaj rocznik 1930
Artur
Niedziela, 3 listopad 2019, 17:56
Cytat:YVES SAINT LAURENT Klasyczny Rive Gauche z 2003 r. we flakonie La Collection z 2011 r., to rzeczywiście rarytas
Niedziela, 3 listopad 2019, 18:48
Ruben napisał(a):Jak to mówi jeden z naszych kolegów na wrocławskich spotkaniach, "Ale o co tyle hałasu z tym RG? Przecież to pachnie jak pianka do golenia" :lol: Pozdrawiam Tirnar.To nie tylko pianka do golenia, ale i pędzel pełen piany i brylantyna na wąsach fryzjera, takiego męskiego, nie damsko-męskiego, jego woda kolońska, szczyt ówczesnego dobrego smaku, teraz na forach określana jako "dziadkowa", no i gorący kompres po goleniu, płyn do dezynfekcji z odrobiną mentolu, i skaj na zabytkowych fryzjerskich fotelach, i trochę tytoniu, którym pachnie czekający na swoją kolej następny klient. Wysłane z mojego BBF100-1 przy użyciu Tapatalka
no, i'm not lost. i find myself everyday
------------------------------------------------------------------------------- stragan: https://perfuforum.pl/thread-15998.html
Niedziela, 3 listopad 2019, 19:08
No po takim Twoim opisie to obstawiam, że "ale chop" weźmie ten zapach w ciemno
Niedziela, 3 listopad 2019, 20:42
Jakby co służę odlewką. Mam zapas na następne +/- 50 lat.
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
no, i'm not lost. i find myself everyday
------------------------------------------------------------------------------- stragan: https://perfuforum.pl/thread-15998.html
Środa, 13 maj 2020, 00:09
Panowie, to jak to wreszcie jest - czy wersja La Collection w przezroczystym flakonie, to to samo, co w oklejonym na czarno, czy kastrat?
Środa, 13 maj 2020, 05:51
Miałem w rękach i używałem trzy wersje – w puszce (tę mam w kolekcji), we flakonie bez czarnych boków i we flakonie z czarnymi bokami. W mojej ocenie, wszystkie trzy parametry mają podobne parametry i podobnie pachną. Żadne z tych perfum to nie jest mocarz. Rive Gauche to zalotna, ugrzeczniona wersja klasyki fougere, a nie żaden stricte barberski zapach. Parametry ma co najwyżej dobre. Jak się komuś klasyczne golenie kojarzy z zapachem piany z puszki, to cóż... ma do tego prawo. Zachęcam jednak do zapoznania się z zapachami mydeł do golenia – angielskich, włoskich i francuskich, np. firm Floris London, Czech & Speake, Taylor of Old Bond Street, Dr. Harris, Penhaligon’s, Santa Maria Novella. W ofercie mają również wody toaletowe. Z tych łatwo dostępnych można choćby sprawdzić ofertę Penhaligon’s, np. Sartorial.
Środa, 13 maj 2020, 09:30
Archetypowy zapach - zawsze mnie zaskakiwało, jak pozytywne reakcje u kobiet wzbudzał, i to szerokim przedziale wiekowym
Środa, 13 maj 2020, 10:44
dandys - no to żeś mi pomógł...
Bazyli nadaje mobilnie...
Środa, 13 maj 2020, 13:32
Kiedyś napisałem taką ręcke, może będzie pomocna:
Rive Gauche Vintage jest w otwarciu trochę szorstki i oprócz dominującej lawendy, dość mocno czuć paczule, która jest ziemista, brudna. Również czuć wetywerie, która jest jakby wymieszana w tej paczuli, żeby nie powiedzieć zdeptana i utarta, a na to wszystko posypany rozmaryn. Lawenda jednak zdecydowanie wybija się na pierwszy plan i jest nad resztą nut. Co najciekawsze i nigdy wcześniej się z tym nie spotkałem, po aplikacji otwarcie jest jakby słabe, by przez kolejne 2 minuty nabrać na sile, jakby poprzez integrację ze środowiskiem skóry chciała pokazać - no, już wiem gdzie trafiłam, gdzie jestem, to teraz się zabawimy! Równolegle wersja La Collection z 2011 roku, od samego początku uderza paczulą, wetywerią i rozmarynem. Gdzieś odrobinę w tle jest lawenda, ale także bardzo dobrze wyczuwalna. Jest bardziej słodko, ale nie jest to aż tak mocno wyczuwalne, Wersja z 2011 roku jakby atakuję z całym impetem od razu, bez żadnego rozeznania się w terenie. Uderza jak jednostka specjalna, mająca na celu odbicie zakładnika z rąk terrorystów. Najnowsza wersja natomiast, od samego otwarcia jest bardzo ułożona, nie jest taka brudna, taka cierpka, taka ziemista. Ewidentnie czuć, że YSL postanowiło stworzyć bardziej nowoczesną wersję tego pachnidła, jednakże nadal możemy poczuć wszystko to, co jest w wersji klasycznej oraz reformulacyjnej, tylko trochę słabiej. Wraz z czasem, wersja klasyczna jakby zamieniała się miejscami z wersją z 2011 roku i to ona zaczyna być bardziej ziemista i brudna, a La Collection staję się bardziej lawendowy. Współczesny wypust, nie ewoluuje w taki sposób i nadal jest bardziej stonowany i wygładzony, jednakże dla mniej doświadczonego nosa, nie będzie żadnych różnic pomiędzy tymi trzema zapachami. W dry downie, to klasyczna wersja jest nadal bardziej ziemista i brudna, potem jest La Collection z 2011 roku i najmniej brudną z wersji jest ta współczesna. Najnowsza wersja jest najbardziej "słodką" wersją i totalnie mnie to nie dziwi. W sposób w jaki to zrobili nie niszczy tego zapachu absolutnie, najprościej jak tylko można unowocześnili go, by szedł wraz z duchem czasu i w tym przypadku absolutnie to popieram, jednak najważniejszą konkluzją z tego wszystkiego jest to, że z odległości wszystkie te trzy zapachy pachną identycznie. Tak, nie boję się tego stwierdzić - zapachy pachną identycznie. Parametry we wszystkich przypadkach są bardzo dobre i nie odczułem żadnych różnic w trwałości, czy projekcji. Bardzo dużo przyjemności sprawił mi dzisiejszy test i przekonanie się na własnej skórze, że pomimo różnic w balansie poszczególnych nut na przestrzeni czasu, nadal jest to ten sam Rive Gauche, w który w bardzo przemyślany sposób zaingerowano i sprawiono, że nic nie stracił na swojej unikalności. Pytanie jest następujące, czy warto poszukiwać starych flakonów i płacić za nie duże pieniądze, gdy dostajemy finalnie na tyle małe różnice? Tak, jeśli kochamy Rive Gauche i będziemy w stanie docenić każdą małą różnice, za którą zapłacimy dużo pieniędzy i nie jeśli te drobne rozbieżności nas zupełnie nie interesują. Ja nie żałuję, że kupiłem wersję z 2011 roku, ale wolałbym kupić najnowszą wersję i ją ochoczo używać po to, aby unikat mógł sobie spokojnie stać na mojej zapachowej półce, aby od czasu do czasu psiknąć sobie go dla przyjemności na szyję w domowym zaciszu i czuć się, jakbym wyszedł od znamienitej klasy golibrody
Mój perfumowy straganik:
IN PROGRESS Pozdrawiam Daniel
Środa, 13 maj 2020, 13:51
dradziak - dzięki To jednak chyba będę szukał La Collection w pierwszym, czarnym flakonie
Bazyli nadaje mobilnie...
Środa, 13 maj 2020, 14:59
@dradziak - piękny, kompletny opis - dzięki.
@Bazyli - Ty bierz, co jest, bo nawet ostatnich wypustów już prawie nie ma. :? Ja mam flakon z Douglas'a i z tego, co wiem, jak się teraz skończą, to nie wznowią. :roll: ( czytaj - będzie drożej. )
pozdrawiam
Środa, 13 maj 2020, 23:22
Mirx, przepraszam, ale nie zauważyłem Twojej odpowiedzi - również dzięki alpaczino - i Tobie klaniam się nisko A więc - skoro nie znam zapachu w żadnej wersji, to myślę że nie ma się co czaić i trzeba brać La Collection w przezroczystym flaku za 300zł Taniej nie ma i z pewnością nie będzie
Czwartek, 14 maj 2020, 09:12
Czwartek, 14 maj 2020, 09:24
Żałował na pewno nie będziesz. Rive Gauche warto mieć. Nie znalazłem innych równie zalotnych perfum z rdzenia rodziny fougere. Jeśli miałby być to nieortodoksyjny fougere, to w niektórych okazjach nawet lepiej sprawuje się Histoires de Parfums 1725 Casanova – też fougere i podrywacz.
Czwartek, 14 maj 2020, 10:59
O masz a ja wrzuciłem dzis na stragan flakon przezroczysty z ubytkiem... byś miał na test.
Mocno walcze z tym by go jednak zachować bo kurcze... no ten urok po prostu nie daje mi spokoju. Jest cudownie męski, czysty i faktycznie kojarzy się z pianką do golenia ale taką mega zaj...ej jakości, drogiej i swiezutko ubitej. Zapach gentleman'a. Swoją drogą.. mam nadzieje, że moda perfumeryjna zatoczy kółeczko i wrócimy kiedys do takiej klasycznej meskiej elegacji fougere zamiast wszedobylskich slodkich ulepów.
Czwartek, 14 maj 2020, 13:53
@Bazyli - "Będzie Pan zadowolooony."
pozdrawiam
Czwartek, 14 maj 2020, 22:44
A dziękuję za ciepłe słowo.
Jednak czasami takie "wypociny" moje są przydatne : ) Moje wszystkie wersje RG stoją na półce i ich nie używałem już z rok... Dokładnie, nie da się zawieść na tym zapachu Inaczej wygląda sprawa z Pour Homme, którą też mam starą flaszkę. Tam to już trzeba lubić bardzo mocno klasykę perfumiarstwa
Mój perfumowy straganik:
IN PROGRESS Pozdrawiam Daniel
Poniedziałek, 18 maj 2020, 09:45
RG dojechał, wącham sobie na łapie i... (cytując klasyka)- Panie, to jest dobre, to Pierwsze skojarzenie - Rive Gauche to Or Black Pascala Morabito w wersji light, pozbawiony zamszu/skóry. Or Black jest ciemny i smolisty, a Rive Gauche - jasny, zielony i świetlisty. Oczywiście, to tylko bardzo zgrubne porównanie, ale przecież obydwa zapachy mają to samo, szyprowe DNA. Jestem na tak od pierwszego powąchania
EDIT: obawiałem się kiepskich parametrów (całkowicie przezroczysty flakon), ale pierwszy test bardzo obiecujący - jeden psik na łapie bardzo dobrze czuć od 7 godzin Bazyli nadaje mobilnie... |
|