Piątek, 17 kwiecień 2020, 08:16
Twoja opowiastka, Artplum, świetnie rysuje Journey’a, bo ten aromat jest jak ulał na Indiego.
Mnie z czasem zaczął drażnić ładunek pieprzu i jałowca, który zaburza genialne trio kardamon-tytoń-skóra.
Psuje mi to obraz kompozycji, z jednej strony ultra eleganckiej i dojrzałej, z drugiej tak dopieprzonej, że jest ostra,
surowa, i chamska. Wypisz wymaluj Jones, który chleje w opór jałowcowego ginu :lol:
SV nosi mi się bez zgrzytów, otoczenie też lepiej reaguje. Co ciekawe, jeszcze niedawno uznałbym Journey’a za tego ładniejszego i milszego. Zmienia się to człowiekowi co rusz..
Dla tych, co nie znają obu - wcale nie są podobne, zestawienie i porównanie tylko przez postać Indiany Jones’a
Łączy je klasa perfumiarska i elegancki, dojrzały wydźwięk.
Mnie z czasem zaczął drażnić ładunek pieprzu i jałowca, który zaburza genialne trio kardamon-tytoń-skóra.
Psuje mi to obraz kompozycji, z jednej strony ultra eleganckiej i dojrzałej, z drugiej tak dopieprzonej, że jest ostra,
surowa, i chamska. Wypisz wymaluj Jones, który chleje w opór jałowcowego ginu :lol:
SV nosi mi się bez zgrzytów, otoczenie też lepiej reaguje. Co ciekawe, jeszcze niedawno uznałbym Journey’a za tego ładniejszego i milszego. Zmienia się to człowiekowi co rusz..
Dla tych, co nie znają obu - wcale nie są podobne, zestawienie i porównanie tylko przez postać Indiany Jones’a
Łączy je klasa perfumiarska i elegancki, dojrzały wydźwięk.