Sobota, 2 czerwiec 2018, 19:04
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Sobota, 16 styczeń 2021, 11:19 przez pblonski.)
Vi Et Armis to woda perfumowana dla mężczyzn od BeauFort London. Wydana w 2015 roku, autorkami są Julie Marlow i Julie Dunkley . Nuty prezentują się następująco:
Głowa: kardamon, czarny pieprz, liście herbaty
Serce: whisky, kadzidło, opium
Baza: tytoń, brzoza, oud
(foto: beaufortlondon.com)
Wącham i słyszę: Remember, remember the 5th of November
Gdyby pamiętnej nocy 5 listopada 1605 roku Guy Fawkes zdążył podpalić lont, myślę, że w Westminsterze mogłoby pachnieć dokładnie tak jak Vi Et Armis. Słupy ognia, gęsty ciemny dym, trzask strzelających beczek, osmolone zgliszcza. Tak mniej więcej otwiera się ta kompozycja. Bardzo silne, ostre i bezkompromisowe to otwarcie, w połączeniu z ogromnymi parametrami wręcz powalające przez pierwsze 5-10 minut.
Po tym smolistym i dymnym starcie powoli się uspokaja, a zapach bardzo przypomina mi woń wędzonej herbaty - dymna, ale jednocześnie bardzo subtelnie słodka z wieloma drzewnymi akcentami. Na tym etapie pachnidło jest już bardziej "dyplomatyczne" - nie obezwładnia, ale wciąż jest dość szorstkie i bynajmniej nie sympatyczne. Za to zdecydowanie hipnotyzujące, bezkompromisowe, wspominające czasy, gdy ogrzać można było się jedynie przy palenisku.
Baza Vi Et Armis jest już na tyle przystępna, że odważyłbym się nawet katować nią ludzi w windzie. Wydaje mi się ona też najbardziej złożona, bogata w różne, choć skrzętnie przysłonięte dymem, doznania zapachowe. Jednak ani oudu ani tytoniu nie mogę się doszukać. Opiaty? Może trochę, ale dla mnie dominująca jest w tej części lekko słodkawa, lekko przypalona brzoza z odrobiną gorzkawego dziegciu. Na ironię, pachnie mi to dość elegancko - dla pewnego siebie, nieco szorstkiego mężczyzny, na wieczorowe wyjście na drinka i cygaro byłoby jak znalazł.
Dla fanów smolistych perfum typu DEV2, CdG Black, Serge Noir pozycja obowiązkowa. Osoby niezaznajomione z niszą niech lepiej uważają, bo przy hojnej aplikacji otwarcie może znokautować. Mi podczas testów globalnych wystarczyły dwa psiknięcia za uszy i przy dość ciepłej pogodzie (ok. 20 st.) było to nawet za dużo. Zdecydowanie lepiej brać się za jego testy bliżej jesieni i zimy. Dlatego też wstrzymam się z podsumowującą notą, do czasu aż przetestuję w innych warunkach.
Głowa: kardamon, czarny pieprz, liście herbaty
Serce: whisky, kadzidło, opium
Baza: tytoń, brzoza, oud
(foto: beaufortlondon.com)
Wącham i słyszę: Remember, remember the 5th of November
Gdyby pamiętnej nocy 5 listopada 1605 roku Guy Fawkes zdążył podpalić lont, myślę, że w Westminsterze mogłoby pachnieć dokładnie tak jak Vi Et Armis. Słupy ognia, gęsty ciemny dym, trzask strzelających beczek, osmolone zgliszcza. Tak mniej więcej otwiera się ta kompozycja. Bardzo silne, ostre i bezkompromisowe to otwarcie, w połączeniu z ogromnymi parametrami wręcz powalające przez pierwsze 5-10 minut.
Po tym smolistym i dymnym starcie powoli się uspokaja, a zapach bardzo przypomina mi woń wędzonej herbaty - dymna, ale jednocześnie bardzo subtelnie słodka z wieloma drzewnymi akcentami. Na tym etapie pachnidło jest już bardziej "dyplomatyczne" - nie obezwładnia, ale wciąż jest dość szorstkie i bynajmniej nie sympatyczne. Za to zdecydowanie hipnotyzujące, bezkompromisowe, wspominające czasy, gdy ogrzać można było się jedynie przy palenisku.
Baza Vi Et Armis jest już na tyle przystępna, że odważyłbym się nawet katować nią ludzi w windzie. Wydaje mi się ona też najbardziej złożona, bogata w różne, choć skrzętnie przysłonięte dymem, doznania zapachowe. Jednak ani oudu ani tytoniu nie mogę się doszukać. Opiaty? Może trochę, ale dla mnie dominująca jest w tej części lekko słodkawa, lekko przypalona brzoza z odrobiną gorzkawego dziegciu. Na ironię, pachnie mi to dość elegancko - dla pewnego siebie, nieco szorstkiego mężczyzny, na wieczorowe wyjście na drinka i cygaro byłoby jak znalazł.
Dla fanów smolistych perfum typu DEV2, CdG Black, Serge Noir pozycja obowiązkowa. Osoby niezaznajomione z niszą niech lepiej uważają, bo przy hojnej aplikacji otwarcie może znokautować. Mi podczas testów globalnych wystarczyły dwa psiknięcia za uszy i przy dość ciepłej pogodzie (ok. 20 st.) było to nawet za dużo. Zdecydowanie lepiej brać się za jego testy bliżej jesieni i zimy. Dlatego też wstrzymam się z podsumowującą notą, do czasu aż przetestuję w innych warunkach.
„Elegancja jest niemożliwa bez perfum. To skryte, niezapomniane, ostateczne akcesoria.” - Gabrielle Coco Chanel