Wtorek, 10 lipiec 2018, 17:01
Euz napisał(a):"Społeczność" - przez to rozumiem wszelkie rodzaje for, youtube i inne temu podobne, do tego też więc odnosił się będzie mój post. Kolejność zupełnie przypadkowa
Creed Aventus - zapach dobry, fajny i nawet ciekawy. No właśnie, i to w sumie tyle. Śmiesznie wysoka cena, oddzielne subfora na forach perfumowych, mity o tym, że to magnez na laski i łowca komplementów (???), jakieś dywagacje na temat różnic w batch-codach . Za 1/10 ceny Aventusa można mieć prawie identyczne L'Aventure, który na mnie leży dłużej i mocniej projektuje. Nie jest to w moim mniemaniu tak genialny zapach żeby tak się nad nim spuszczać. Ani on, ani jego klony nie trafią do mojej kolekcji.
Giorgio Armani Acqua di Gio Profumo - o ile zupełnie nie przeszkadzają mi zachwyty nad AdG, tak totalnie nie rozumiem zachwytów nad tym flankerem. Nic ciekawego dla mnie, nie wiem co miałbym więcej napisać.
Gucci Pour Homme II - tego zawodnika to trzeba chyba reaplikować co pół godziny. Zapachy o marnych parametrach nie są u mnie z góry skreślane, bo np. takie Virgin Island Water bardzo lubie, a Gucci, no coż, nie prezentuje sobą nic na tyle ciekawego bym kiedyś wziął pod uwagę kupno flakonu, czy nawet choćby jakiegoś dekantu, ale co ja mówie, 10ml odlewka to pewnie starczyłaby na ledwie 2 dni. Przy okazji dodam, że fanem oryginału też specjalnym nie jestem, a ceny za które ludzie go nabywają wołają o pomstę do nieba.
Jean Paul Gaultier Ultra Male - ostatnio strasznie głośno się zrobiło o Ultra Male, że to niby nowy król klubowych parkietów. Flakon mam, kupiony w ciemno, trzymam dla samego flakonu. Duszący, mógłby spokojnie być flankerem Classique, bo dla mojego nosa to nie jest nawet unisex a zapach kobiecy. Jedyne co trzeba mu oddać to kosmiczne parametry, co raczej nie często się zdarza w ostatnich latach. Wersje kupiłem zaraz po premierze, teraz dochodzą mnie słuchy, że już nie jest tak mocny jak kiedyś.
Issey Miyake L'eau d'Issey PH - prawie zawsze jak sie mówi o idealnych zapachach na lato to w top wymieniany jest właśnie on. Mnie strasznie drażni, daje tak po nosie, że jest dla mnie nienoszalny. Takie Bleu d'Issey to według mnie zapach miliard razy ciekawszy i gdyby to on był tak hype'owany nie miałbym nic przeciwko.
Rasasi Hawas - z mojego punktu widzenia bardziej mu do Invictusa niż do wersji Aqua, ale co nos to opinia. Dla mnie wszystko co w najmniejszym stopniu przypomina Invictusa nie może być fajne, a Invictusowy smród palonego plastiku totalnie obrzydziła mi Wielka Brytania (tam dosłownie co 2 nastolatek tym śmierdzi), a dziś o nim praktycznie każdego dnia przypomina mi krakowskie MPK. A czemu podałem Hawasa, a nie Invictusa? bo mam wrażenie, że to o nim jest głośniej, a jak wychodził Aqua to nie pamiętam żeby jakiś specjalny szał był na jego punkcie. Dodam jeszcze, że nie licząc Invictusa to w ostatnich latach miałem bardziej przykre spotkanie z męskim zapachem tylko raz - Calvin Klein Obsessed.
Adidas Active Bodies - zupełnie nie rozumiem jego fenomenu. Stawianie go na równi z klasykami to jakieś nieporozumienie. Może i jak wychodził to robił duże wrażenie na odbiorcach, dla mnie jako fana vintage jest cała masa dużo lepszych perfum. Niektórzy to już w ogóle idą na całość i oceniają trwałość/projekcje na maksimum. To jest jedna wielka kpina i mitologizowanie zapachu swojej młodości.
Co do Issey Miyake masz 100% racji. Dokładnie to samo myślę o Leau d Issey PH. Drażniący, drapiący i kwaśny jak Sam Skurczybyk. Z kolei Bleue d'Issey to rewelacyjny zapach. Dziś do kupienia za śmieszne pieniądze (jeszcze, jak wyprzedadzą zapasy cena powinna rosnąć, bo to naprawde dobra rzecz). Co do Aventusa...myślę, że kompozycja jest znakomita i idealnie wpasowuje się w dzisiejsze trendy, o czym świadczyć może zatrważająca i chyba wciąż rosnąca ilość wszelkiej maści klonów. Btw. w kolekcji mam Rasasi Pour Lui (zeberka) oraz Mancera Cedrat Boise. Wg mnie obydwa kapitalne. Miałem 30 ml oryginalnego Aventusa, ale wobec tak dobrych zapachow jak wyżej wymienione nie opłacało mi się go trzymać. Różnica z projekcji skórnej tych zapachów wg mnie b. trudna do rozróżnienia od Aventusa nawet dla wytrawnych nosów (dla niewytrawnych absolutnie niewykrywalna). A peeny o różnicy w batchach Aventusa (brzoza vs dym czy coś takiego) są dla mnie troche komiczne, no ale co kto lubi. Jedno jest pewne, w obecnej dobie nie ma sensu kupować oryginału, chyba że dla czystego ,,szpanu'' czy lepszego samopoczucia.
Co do Invictusa - nie podoba mi się w ogóle. A pisząc CK Obsessed nie miałeś na myśli Obsession?