Środa, 31 sierpień 2016, 19:18
Fani perfum nierzadko lubią zapachy, które dla otoczenia bywają ciężkostrawne (nie będę wytykać bloterem), a ponadto używają ich w dużej mierze lub nawet wyłącznie dla siebie, nie dla innych. Czy zdarza Wam się rezygnować, ograniczać używanie zapachu lub przynajmniej delikatniej go dozować, bo:
a) osoby z Waszego bliskiego otoczenia (rodzina, praca...) źle reagują na dany zapach;
b) wiecie, że dla sporej części populacji będzie on po prostu uciążliwym smrodem, mimo że sami go uwielbiacie?
A może jesteście bezkompromisowi i nie pozwalacie, by opinia innych tłamsiła waszą olfaktoryczną ekspresję?
Sam jeden raz zderzyłem się z bardzo negatywną reakcją ludzi ze swojego otoczenia (A*Men – nawet przy jednym psiku) i po tym dałem sobie niestety spokój z tym zapachem. Poza Muglerem nie ciągnie mnie póki co do używania nazbyt kontrowersyjnych wód pokroju Kourosa, ale nawet gdybym był fanem jakiegoś zapachu powszechnie uważanego za trudniejszy w odbiorze, to źle czułbym się z myślą, że mogę poważnie męczyć otoczenie.
a) osoby z Waszego bliskiego otoczenia (rodzina, praca...) źle reagują na dany zapach;
b) wiecie, że dla sporej części populacji będzie on po prostu uciążliwym smrodem, mimo że sami go uwielbiacie?
A może jesteście bezkompromisowi i nie pozwalacie, by opinia innych tłamsiła waszą olfaktoryczną ekspresję?
Sam jeden raz zderzyłem się z bardzo negatywną reakcją ludzi ze swojego otoczenia (A*Men – nawet przy jednym psiku) i po tym dałem sobie niestety spokój z tym zapachem. Poza Muglerem nie ciągnie mnie póki co do używania nazbyt kontrowersyjnych wód pokroju Kourosa, ale nawet gdybym był fanem jakiegoś zapachu powszechnie uważanego za trudniejszy w odbiorze, to źle czułbym się z myślą, że mogę poważnie męczyć otoczenie.