Wtorek, 4 listopad 2014, 23:07
Ostatnio zakupiłem próbkę tego zapachu, a ponieważ nie ma go jeszcze w bazie, więc pozwalam sobie założyć temat.
Bohater wątku prezentuje się w charakterystyczny dla Montale sposób:
[ATTACHMENT NOT FOUND]
Nie ma o nim (bohaterze, nie sposobie) zbyt wiele informacji, ale coś tam się znajdzie - można zerknąć:
http://www.fragrantica.pl/perfumy/Monta ... -3674.html
http://www.fragrantica.com/perfume/Mont ... -3674.html
http://www.basenotes.net/ID26124909.html
http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=34625
http://www.nezdeluxe.pl/2009/01/montale-attar.html
Pierwszy kontakt z tymi perfumami rozczarował mnie. Pomyślałem, że Montale rozmienia się na drobne, strzelając zapachami niczym karabin maszynowy. Im więcej, tym lepiej - do agaru dodać raz tego, raz tamtego, wlać we flakon typu "dezodorant z Biedronki" i voila!
No bo czy uderzenie w nos żywicy agarowej i róży może nie trącić banałem? Ja akurat lubię oud i lubię różę. Zestawienie tych ingrediencji to odkrycie na miarę zestawienia ginu z tonikiem, albo whisky z jeszcze większą ilością whisky, ale ile tych zestawień można ludziom fundować?
Okazuje się, że można dużo i się funduje.
No i tu mamy kolejny przykład.
Kiedy powąchałem Attar po raz pierwszy, pomyślałem, że Pan Montale wziął sobie do serca radę, żeby zacząć od trzęsienia ziemi, a potem stopniowo zwiększać napięcie, bo otwarcie jest dość wstrząsające.
Mocne uderzenie oudu, do którego zaraz dołącza róża - czyli to już było.
Ale wbrew przypuszczeniom napięcie nie rośnie. Początkowy krzyk powoli się wycisza. Duet róży i oudu staje się harmonijny, lekko kremowy, zaskakująco lekki, powiedziałbym - dość jasny i przestrzenny.
Po jakimś czasie do tego duetu dołącza delikatna nuta drewna sandałowego. Czytałem, że sandałowiec jest mocno wyczuwalny. Dla mnie absolutnie nie jest dominujący. Ładnie wygładza i ociepla kompozycję, ale pozostaje na drugim planie. Zresztą róża też nie jest z tych zabijających i wwiercających się w mózg.
W bazie wyczuwam dodatkowo lekką nutkę "piwniczną" i leciutką "mydlaną". Powiedziałbym, że to paczula i piżmo, choć w składzie ich nie ma.
Jeśli pominiemy pierwsze, ostre chwile otwarcia, to Attar przedstawia się jako dobrze zbalansowane, całkiem przyjemne i noszalne pachnidło, eksploatujące motyw oudu i róży.
Nie znajduję w nim niczego niezwykłego, odkrywczego, przełomowego. Po prostu kolejne, niezłe uniseksowe perfumy bez fajerwerków.
Projekcja i trwałość na co najmniej dobrym poziomie, choć jak na Montale to ani killer, ani tytan trwałości.
Administracje proszę o dodanie ankiety, a Koleżanki i Kolegów o dzielenie się wrażeniami
Bohater wątku prezentuje się w charakterystyczny dla Montale sposób:
[ATTACHMENT NOT FOUND]
Nie ma o nim (bohaterze, nie sposobie) zbyt wiele informacji, ale coś tam się znajdzie - można zerknąć:
http://www.fragrantica.pl/perfumy/Monta ... -3674.html
http://www.fragrantica.com/perfume/Mont ... -3674.html
http://www.basenotes.net/ID26124909.html
http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=34625
http://www.nezdeluxe.pl/2009/01/montale-attar.html
Pierwszy kontakt z tymi perfumami rozczarował mnie. Pomyślałem, że Montale rozmienia się na drobne, strzelając zapachami niczym karabin maszynowy. Im więcej, tym lepiej - do agaru dodać raz tego, raz tamtego, wlać we flakon typu "dezodorant z Biedronki" i voila!
No bo czy uderzenie w nos żywicy agarowej i róży może nie trącić banałem? Ja akurat lubię oud i lubię różę. Zestawienie tych ingrediencji to odkrycie na miarę zestawienia ginu z tonikiem, albo whisky z jeszcze większą ilością whisky, ale ile tych zestawień można ludziom fundować?
Okazuje się, że można dużo i się funduje.
No i tu mamy kolejny przykład.
Kiedy powąchałem Attar po raz pierwszy, pomyślałem, że Pan Montale wziął sobie do serca radę, żeby zacząć od trzęsienia ziemi, a potem stopniowo zwiększać napięcie, bo otwarcie jest dość wstrząsające.
Mocne uderzenie oudu, do którego zaraz dołącza róża - czyli to już było.
Ale wbrew przypuszczeniom napięcie nie rośnie. Początkowy krzyk powoli się wycisza. Duet róży i oudu staje się harmonijny, lekko kremowy, zaskakująco lekki, powiedziałbym - dość jasny i przestrzenny.
Po jakimś czasie do tego duetu dołącza delikatna nuta drewna sandałowego. Czytałem, że sandałowiec jest mocno wyczuwalny. Dla mnie absolutnie nie jest dominujący. Ładnie wygładza i ociepla kompozycję, ale pozostaje na drugim planie. Zresztą róża też nie jest z tych zabijających i wwiercających się w mózg.
W bazie wyczuwam dodatkowo lekką nutkę "piwniczną" i leciutką "mydlaną". Powiedziałbym, że to paczula i piżmo, choć w składzie ich nie ma.
Jeśli pominiemy pierwsze, ostre chwile otwarcia, to Attar przedstawia się jako dobrze zbalansowane, całkiem przyjemne i noszalne pachnidło, eksploatujące motyw oudu i róży.
Nie znajduję w nim niczego niezwykłego, odkrywczego, przełomowego. Po prostu kolejne, niezłe uniseksowe perfumy bez fajerwerków.
Projekcja i trwałość na co najmniej dobrym poziomie, choć jak na Montale to ani killer, ani tytan trwałości.
Administracje proszę o dodanie ankiety, a Koleżanki i Kolegów o dzielenie się wrażeniami
Artur