Poniedziałek, 28 listopad 2022, 14:34
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Poniedziałek, 28 listopad 2022, 14:39 przez pagin. Edytowano łącznie: 2)
Simone Andreoli - Smoke of Desert (dawniej: Smoke of God)
Premiera: 2018
Nuty: kadzidło z Omanu (olibanum), elemi, styraks, absynt, amyris, drewno kaszmirowe, drewno sandałowe, skóra
To mój pierwszy post na forum i zacznę od pachnidła, którego mi tu brakowało (byłem niemym czytelnikiem ;-) ). Choć na rynku perfum niszowych nie brakuje "kościelnych" kadzidlaków - ten moim zdaniem zasługuje na szczególne i wysokie miejsce, a o dziwo rzadko, jeśli w ogóle, jest wzmiankowany...
Choć oficjalnie inspirowany omańską pustynią, może się spokojnie kojarzyć z obrządkiem katolickim. Dużo głębszy od "lnianego" i suchego Cardinala czy leciwego Full Incense. Nie tak zimny i wilgotny jak Avignon, nie tak iglasty i chłodny jak Lavs. Nie tak dostojny i strzelisty jak Bois d'Encens. Ani tak "trzeźwy" jak Casbah. Łatwiejszy do noszenia niż Liturgie des Heures. Nie tak kleisty i "wschodni" właśnie jak Eau Sacre.
Wyróżnia go też temperatura - jest zdecydowanie ciepłym kadzidlanym zapachem, choć nie w znaczeniu nut dymu z ogniska. A jednak jest w nim coś mrocznego - być może to deklarowany akord skórzany. W odbiorze balsamiczny, drzewny, lekko narkotyczny, upojny. Za sprawą wątku ziołowego i absyntu nabiera dziwnie znajomego, choć trudnego do przyporządkowania charakteru. Nieco przyprawowy, choć - w moim odczuciu - doskonała kompozycja trzyma te nuty w ryzach i nie pozwala żadnej przyćmić kadzidła frankońskiego. Przeciwnie - wszystkie te składniki tworzą wspaniałą podporę, świątynny "chór". W tym chórze molekuły są zastosowane w rozsądnej ilości - na żadnym etapie nie pachnie syntetycznie, przeciwnie. W zamian osiąga świetną projekcję i trwałość. Gratka dla fanów kadzidła w nowej odsłonie - dość łatwej (jak na kadzidło kościelne ;-) ), ale nie banalnej.
Czy ktoś z Was zna ten zapach i podzieli się swoimi wrażeniami?
Premiera: 2018
Nuty: kadzidło z Omanu (olibanum), elemi, styraks, absynt, amyris, drewno kaszmirowe, drewno sandałowe, skóra
To mój pierwszy post na forum i zacznę od pachnidła, którego mi tu brakowało (byłem niemym czytelnikiem ;-) ). Choć na rynku perfum niszowych nie brakuje "kościelnych" kadzidlaków - ten moim zdaniem zasługuje na szczególne i wysokie miejsce, a o dziwo rzadko, jeśli w ogóle, jest wzmiankowany...
Choć oficjalnie inspirowany omańską pustynią, może się spokojnie kojarzyć z obrządkiem katolickim. Dużo głębszy od "lnianego" i suchego Cardinala czy leciwego Full Incense. Nie tak zimny i wilgotny jak Avignon, nie tak iglasty i chłodny jak Lavs. Nie tak dostojny i strzelisty jak Bois d'Encens. Ani tak "trzeźwy" jak Casbah. Łatwiejszy do noszenia niż Liturgie des Heures. Nie tak kleisty i "wschodni" właśnie jak Eau Sacre.
Wyróżnia go też temperatura - jest zdecydowanie ciepłym kadzidlanym zapachem, choć nie w znaczeniu nut dymu z ogniska. A jednak jest w nim coś mrocznego - być może to deklarowany akord skórzany. W odbiorze balsamiczny, drzewny, lekko narkotyczny, upojny. Za sprawą wątku ziołowego i absyntu nabiera dziwnie znajomego, choć trudnego do przyporządkowania charakteru. Nieco przyprawowy, choć - w moim odczuciu - doskonała kompozycja trzyma te nuty w ryzach i nie pozwala żadnej przyćmić kadzidła frankońskiego. Przeciwnie - wszystkie te składniki tworzą wspaniałą podporę, świątynny "chór". W tym chórze molekuły są zastosowane w rozsądnej ilości - na żadnym etapie nie pachnie syntetycznie, przeciwnie. W zamian osiąga świetną projekcję i trwałość. Gratka dla fanów kadzidła w nowej odsłonie - dość łatwej (jak na kadzidło kościelne ;-) ), ale nie banalnej.
Czy ktoś z Was zna ten zapach i podzieli się swoimi wrażeniami?