Czwartek, 12 lipiec 2018, 07:49
1805 Tonnerre to woda perfumowana dla kobiet i mężczyzn z oferty BeauFort London, wydana w 2015 roku. Kompozycję skomponowały Julie Marlow i Julie Dunkley. Tak wyglądają nuty:
Głowa: limonka, dym, proch strzelniczy
Serce: krew, brandy, nuty morskie
Baza: bursztyn, jodła balsamiczna, cedr
(foto: Beaufort London)
Beaufort już mnie przyzwyczaił do tego, że to co fantazyjnie opisuje w swojej marketingowej otoczce, to w rzeczywistości daje. Miała być więc bitwa. I co? I jest bitwa! Od samego otwarcia mamy bardzo dosłowne (bynajmniej nie pod wpływem sugestii producenta) starcie rześkich, cytrusowych nut z dymnym, palonym aromatem drewna. Do doskonałości brakuje mi tylko obiecanej woni prochu strzelniczego. Połączenie cytrusów z dymem, może się z nim nieco kojarzyć, jednak daleko mu do siarkowej, autentycznej woni prochu.
Ewolucja jest bardzo leniwa (widocznie tej bitwie morskiej towarzyszy kompletna flauta), tak że dopiero po 20-30 minutach można odkryć następne nuty. Wciąż palone drewno (lub „wędzonka” jak kto woli) stanowi dominujący akcent, ale cytrusową świeżość zastępuje charakterystyczna słoność nut morskich, która przy okazji nieco „temperuje” woń dymu, czyniąc kompozycję mniej ostrą (co wcale nie oznacza, że spada projekcja – aż do późnej bazy zapach jest dla mnie ponadprzeciętnie ekspansywny). Dzięki takiemu połączeniu wydaje mi się za to o wiele łatwiejszy w noszeniu niż VEA i CdN, gdzie dymny akord był połączony ze smolistym i gorzkim dziegciem.
W bazie opadają kłęby bitewnego dymu, odchodzi spalenizna, a zostaje dość świeży, wytrawny morski akord. Krew trupów? Trunek, w którym zakonserwowano ciało Nelsona? No nie wiem… ja tam tego nie czuję. Jest trochę zbyt pogodnie, jak na krajobraz po bitwie.
Jeśli miałbym zdecydować, co jest najbardziej interesującego w tej kompozycji, to bez wątpienia wskazałbym, z pozoru paradoksalne, połączenie świeżości i dymności. I jest to zupełnie co innego, niż w przypadku kadzidlanych perfum, gdzie dym kadzidła może mieć cytrusową świeżość. Tutaj mamy bardzo dosłowną spaleniznę z cytrusowym, rześkim kontrastem, które zachowują odrębność, jednocześnie się przenikając.
("Bitwa pod Finisterre - A. A. Orlinski)
Głowa: limonka, dym, proch strzelniczy
Serce: krew, brandy, nuty morskie
Baza: bursztyn, jodła balsamiczna, cedr
(foto: Beaufort London)
Beaufort już mnie przyzwyczaił do tego, że to co fantazyjnie opisuje w swojej marketingowej otoczce, to w rzeczywistości daje. Miała być więc bitwa. I co? I jest bitwa! Od samego otwarcia mamy bardzo dosłowne (bynajmniej nie pod wpływem sugestii producenta) starcie rześkich, cytrusowych nut z dymnym, palonym aromatem drewna. Do doskonałości brakuje mi tylko obiecanej woni prochu strzelniczego. Połączenie cytrusów z dymem, może się z nim nieco kojarzyć, jednak daleko mu do siarkowej, autentycznej woni prochu.
Ewolucja jest bardzo leniwa (widocznie tej bitwie morskiej towarzyszy kompletna flauta), tak że dopiero po 20-30 minutach można odkryć następne nuty. Wciąż palone drewno (lub „wędzonka” jak kto woli) stanowi dominujący akcent, ale cytrusową świeżość zastępuje charakterystyczna słoność nut morskich, która przy okazji nieco „temperuje” woń dymu, czyniąc kompozycję mniej ostrą (co wcale nie oznacza, że spada projekcja – aż do późnej bazy zapach jest dla mnie ponadprzeciętnie ekspansywny). Dzięki takiemu połączeniu wydaje mi się za to o wiele łatwiejszy w noszeniu niż VEA i CdN, gdzie dymny akord był połączony ze smolistym i gorzkim dziegciem.
W bazie opadają kłęby bitewnego dymu, odchodzi spalenizna, a zostaje dość świeży, wytrawny morski akord. Krew trupów? Trunek, w którym zakonserwowano ciało Nelsona? No nie wiem… ja tam tego nie czuję. Jest trochę zbyt pogodnie, jak na krajobraz po bitwie.
Jeśli miałbym zdecydować, co jest najbardziej interesującego w tej kompozycji, to bez wątpienia wskazałbym, z pozoru paradoksalne, połączenie świeżości i dymności. I jest to zupełnie co innego, niż w przypadku kadzidlanych perfum, gdzie dym kadzidła może mieć cytrusową świeżość. Tutaj mamy bardzo dosłowną spaleniznę z cytrusowym, rześkim kontrastem, które zachowują odrębność, jednocześnie się przenikając.
("Bitwa pod Finisterre - A. A. Orlinski)
„Elegancja jest niemożliwa bez perfum. To skryte, niezapomniane, ostateczne akcesoria.” - Gabrielle Coco Chanel