18 czerwca 2019, 11:49 - Wt
Gdyby nie nawinął mi się w Douglasie piękny flakon Trussardi Riflesso, pewnie bym go nigdy nie przetestował. No ale tak sobie pomyślałem, że jeśli producent zadbał o tak ładną oprawę, to może i wnętrze nie jest złe.
Mam już trochę „cheapies” i jakoś ostatnio staram się pchać swoją kolekcję w stronę lepszych (i droższych) perfum. Jak się okazało, uporczywe ignorowanie tego pachnidła było błędem, bo spodobało mi się bardzo. Choć podane we Fragrantice nuty są inne, w praktyce kompozycja faktycznie przypomina znanego amanta od Yves Saint Laurent – La Nuit de L’Homme. Nie sądzę, aby to było podobieństwo przypadkowe, ale jest na tyle istotne, aby nie traktować Riflesso jak klona. W porównaniu do La Nuit de L’Homme wyczuwam trochę więcej drewna, ale ogółem charakter kompozycji jest bardzo podobny. Kompozycja choć jest słodka, zachowuje subtelność i lekkość. Jakość składników jest dla mojego plebejskiego nosa bardzo dobra i nie odbieram zapachu jako „chemicznego. To co mi się podoba, to jego przejrzystość, bo poszczególne nuty nie zlewają się w aromatyczną magmę. W normalne, letnie dni bez najmniejszego problemu można te perfumy w polskim klimacie nosić i pasują do każdego wieku.
Wśród różnic można wymienić zdecydowanie lepsze parametry – trwałość bardzo dobra, projekcja umiarkowana.
Prawdę powiedziawszy, powinienem już wcześniej te perfumy odkryć, bo w nieocenionym blogu Nez De Luxe zarobiły jedynie 2,5/10 punktów, a jak wiadomo, oceny autora należy czytać na odwrót, odejmując notę od 10. Otrzymujemy w ten sposób 7,5 na 10. Ja daję o 0,5 mniej, czyli 7/10, co w przeliczeniu na skalę Perfuforum daje 5/6.
Bardzo polecam. Za stówkę trudno znaleźć coś lepszego. Na pochwałę zasługuje również bardzo ładny, żebrowany, klasyczny flakon.