Wtorek, 28 sierpień 2018, 23:07
Perfumy dla mężczyzn wydane w 2005 roku. Skład:
głowa: bergamotka, grejpfrut, pomarańcza
serce: mięta, sosna, mech dębowy
baza: piżmo, skóra, styraks i fasolka tonka
Z lekka konsternacją zacząłem wwąchiwać się w te perfumy, ledwie powstały zachwyt z cudnie pudrowej, miętowej i jedwabistej początkowej głowy przeobraził się w schematyczny żal wspomnień. Żal nad tym co znam, czego być może nie mam, a nawet jak mam to i tak żal.
Ale czas cudownie dopieścił ten zapach na skórze, pod(ku)...irytowany na skojarzenia ludzi (zapach absolutnie nie pachnie jak Armani Code Ultimate ani tym bardziej Code, co najwyżej smuga tego pierwszego)
bo liczyłem na jakiś pominięty i niedoceniony, genialny miks tych obydwu po prostu niczego nie oczekiwałem, aż nagle zapach zaczął pachnieć.
Jest to przejście graniczne między czasami, również Armaniego ale Loui, Emporio.
Zdaje mi się że czuje schowany banał, będący tajemniczym jądrem tych perfum, tożsamą reklamowanego czarnego charakteru/zabarwienia tych perfum.
Podoba mi się to, pamiętajmy że to rok 2005, jest to przykładne odwzorowanie elegancji wtedy panującej.
Czuć skórę, sosnę i cytrynę, całość jest "zatonkowana". Tonkowanie z tamtych lat jest moim zdaniem wspaniałe i ujmujące i oczywiście zachowawcze.
Perfumy są w dodatku odczuwalnie balsamiczne ale fenomenem nie są dlatego daję 4.