Piątek, 2 październik 2020, 14:03
siedziba marki – Francja
rok powstania kompozycji – 1993 (reedycja)
koncentracja – EDT
nos – Ernest Daltroff
Nuty zapachowe
głowa: fiołek, gardenia, aldehydy.
serce: jaśmin, goździk, ylang-ylang, róża, konwalia, bez, irys, mimoza.
baza: piżmo, ambra, drewno sandałowe, cedr, mech dębowy.
„Scent of a woman” jest jednym z najlepszych filmów, jakie kiedykolwiek widziałem i piszę tak nie dlatego, że obraz był nominowany do Oscara w siedmiu kategoriach (ostatecznie zdobył jedną statuetkę za pierwszoplanową rolę męską Al'a Pacino). Jest pewien bardzo istotny element szczególnie wyróżniający ten obraz, w kinie zdecydowanie abstrakcyjny, to zapach. Pełni ważną rolę pomostu komunikacyjnego pomiędzy niewidomym bohaterem, a innymi osobami tego dramatu. W ten oto sposób zainteresowałem się Fleurs de Rocaille Caron, którego nazwa pada tuż przed słynną sceną tanga. Niestety nie udało mi się natrafić na filmowy pierwowzór. Kinowa premiera miała miejsce w grudniu 1992 roku, zaś opisywane perfumy Caron (z Fleur bez s) weszły na rynek dopiero w roku 1993. Wnoszę z tego, że może chodzić o perfumy rocznik 1934 (pojawiają się w obiegu handlowym, ale podejrzewam skażenie pierdylionem reformulacji), chyba że, co wydaje się bardziej prawdopodobne, upieczono dwie pieczenie na jednym ogniu i przy okazji dystrybucji filmowej przemycono kryptoreklamę nowej reedycji A.D. 1993 ze zmienionym jednak już składem.
To dość barokowa kompozycja, nielekka, utkana z wypełnionej słodyczą kwiatowej woni. Trudno mi wyodrębnić z niej jakieś konkretne składniki, choć nuty róży i bzu są w mojej ocenie wyczuwalnie zaakcentowane. Całość jest bardzo jasna, jakaś przestrzennie świetlista, czysta i świeża, trochę puszysta, nieco agresywna. Jej słodki charakter sprawia wrażenie okraszonego minimalną goryczką, która w pewien sposób zapobiega mdławej monotonii, ale też sama nie wnosi ze sobą niczego spektakularnego. Wanilii się nie doszukałem. Za to jaśminowe wibracje są z całą pewnością, ale stonowane i na lekko balsamicznej osnowie. Całość ma raczej jednostajny, liniowy charakter, ale jak już wspominałem, niemonotonny. Projekcja z dyskretnym ogonkiem. Bezsprzecznie jest to zapach kobiecy, ale czy kobiety? Znam przynajmniej kilka innych, wobec których nie miałbym już takich wątpliwości. Reasumując - filmu odpuścić nie sposób. pachnidło już oscarowe nie jest, ale flakonik uroczy, choć przy scenie tanga w restauracji on też wymięka.
Proszę o dodanie ankiety i włączenie do katalogu.
rok powstania kompozycji – 1993 (reedycja)
koncentracja – EDT
nos – Ernest Daltroff
Nuty zapachowe
głowa: fiołek, gardenia, aldehydy.
serce: jaśmin, goździk, ylang-ylang, róża, konwalia, bez, irys, mimoza.
baza: piżmo, ambra, drewno sandałowe, cedr, mech dębowy.
„Scent of a woman” jest jednym z najlepszych filmów, jakie kiedykolwiek widziałem i piszę tak nie dlatego, że obraz był nominowany do Oscara w siedmiu kategoriach (ostatecznie zdobył jedną statuetkę za pierwszoplanową rolę męską Al'a Pacino). Jest pewien bardzo istotny element szczególnie wyróżniający ten obraz, w kinie zdecydowanie abstrakcyjny, to zapach. Pełni ważną rolę pomostu komunikacyjnego pomiędzy niewidomym bohaterem, a innymi osobami tego dramatu. W ten oto sposób zainteresowałem się Fleurs de Rocaille Caron, którego nazwa pada tuż przed słynną sceną tanga. Niestety nie udało mi się natrafić na filmowy pierwowzór. Kinowa premiera miała miejsce w grudniu 1992 roku, zaś opisywane perfumy Caron (z Fleur bez s) weszły na rynek dopiero w roku 1993. Wnoszę z tego, że może chodzić o perfumy rocznik 1934 (pojawiają się w obiegu handlowym, ale podejrzewam skażenie pierdylionem reformulacji), chyba że, co wydaje się bardziej prawdopodobne, upieczono dwie pieczenie na jednym ogniu i przy okazji dystrybucji filmowej przemycono kryptoreklamę nowej reedycji A.D. 1993 ze zmienionym jednak już składem.
To dość barokowa kompozycja, nielekka, utkana z wypełnionej słodyczą kwiatowej woni. Trudno mi wyodrębnić z niej jakieś konkretne składniki, choć nuty róży i bzu są w mojej ocenie wyczuwalnie zaakcentowane. Całość jest bardzo jasna, jakaś przestrzennie świetlista, czysta i świeża, trochę puszysta, nieco agresywna. Jej słodki charakter sprawia wrażenie okraszonego minimalną goryczką, która w pewien sposób zapobiega mdławej monotonii, ale też sama nie wnosi ze sobą niczego spektakularnego. Wanilii się nie doszukałem. Za to jaśminowe wibracje są z całą pewnością, ale stonowane i na lekko balsamicznej osnowie. Całość ma raczej jednostajny, liniowy charakter, ale jak już wspominałem, niemonotonny. Projekcja z dyskretnym ogonkiem. Bezsprzecznie jest to zapach kobiecy, ale czy kobiety? Znam przynajmniej kilka innych, wobec których nie miałbym już takich wątpliwości. Reasumując - filmu odpuścić nie sposób. pachnidło już oscarowe nie jest, ale flakonik uroczy, choć przy scenie tanga w restauracji on też wymięka.
Proszę o dodanie ankiety i włączenie do katalogu.