Niedziela, 26 sierpień 2018, 14:09
Piżmo Gazeli.
Jest to pierwszy arab, z jakim miałem do czynienia nie licząc Amłaży. chcąc poznac arabskie perfumy, zdecydowałem się na niego z dwóch powodów. Raz, że lubię piżmo, a dwa sądząc po nutach podanych na fragrze (błędnych! - ale o tym za chwilę), zapowiadało się ciekawie. A co podaje Fragrantica? "Nutami głowy są kminek i anyż; nutą serca jest piżmo; nutami bazy są nuty drzewne, nuty przyprawowe, wanilia i ciemna czekolada'."
Patrząc na ten skład, zapowiadało się apetyczne, orientalnie przyprawione piżmo na czekoladowo-drzewnej bazie z nutą wanilii...
Gdy już dotarła ta urocza srebrna wieżyczka, ozdobiona zielonymi szmaragdami z chlupoczącą złotą zawartością, zapodałem pierwszy strzał. I co?
Black Aoud.
Tego się nie spodziewałem...
Otwarcie rodem od Montale - ciężka i gęsta róża z ostrym, aptekarskim oudem. Na szczęście po zaledwie 5 minutach zapach znacząco się zmienił, oud całkowicie wyparował i ustąpił miejsca innym nutom. Do róży dołączyła słodka i lekko kwaskowata wyraźna owocowa nuta, pojawiły się inne, niezidentyfikowane kwiaty, a za nimi majaczy już tytułowe piżmo. Piżmo całkiem ciekawe - ciężkie i jakby to określić... słone. Zdecydowanie animalne. W tej chwili zapach nabrał klimatu indyjskiego sklepu. Taki charakterystyczny kadzidełkowy vibe. Jest ostro i duszno, a wąchanie nadgarstka daje efekt jak przy krojeniu cebuli. Kręci w nosie a do oczu cisną się łzy. Lecz wciąż nie minęło 15 minut od aplikacji. Z każdą kolejną minutą, zapach się uspokaja, chaotycznie porozrzucane nuty zajmują swoje miejsca. Na pierwszy plan wkracza wspomniane już piżmo. Ponoć Al Haramain starał się w tym zapachu odwzorować zapach naturalnego piżma. Nie wiem jak takowe pachnie, ale tutaj jest naprawdę fajnie podane - zupełnie inaczej niż to, które do tej pory poznałem. Jak już pisałem jest słonawe, zdecydowanie kojarzące się zwierzęco - a nie mydlanie. Zaznaczę od razu, że nie jest to dziki brudny zwierz. Nie odpycha, nie brzydzi. Jest za to tłuste i delikatnie słone. Całkiem przyjemne, muszę przyznać. Zapach taki utrzymuję się przez kilka godzin. Cały czas czuć jeszcze owocowo-kwatowo-kadzidełkowy klimat, ale nie wyciska już łez. Po około 2h dołącza sucha, drzewno-pieprzna nuta. I tak już to sobie dalej trwa, aż zapach po koło 12 godzinach zniknie ze skóry.
Poszperałem w necie i na stronie producenta udało mi się znaleźć skład, który znacznie lepiej koresponduje z tym, co czuję. Przedstawia się on tak:
Głowa:
Aldehydy, Malina,
Serce:
Różą, Geranium, Irys, Jaśmin,
Baza:
Piżmo, Skóra, Drzewo Sandałowe
I teraz wszystko staje się jasne.
Jako, że to arab, testowałem MaG głównie w największe upały i spisywał się całkiem przyjemnie. Byleby odczekać trochę czasu od aplikacji i zdecydowanie nie szaleć z ilością. Świetnie pasował do białej koszuli albo polówki.
Tak w skrócie, za niewielkie pieniądze otrzymujemy bardzo ciekawe i oryginalne pachnidło o świetnych parametrach, które różni się znacznie od tego, z czym na co dzień spotykamy się w D. czy S.
Musk al Ghazal to do bólu orientalne pachnidło, którego kompozycja oparta jest według mnie na trzech składnikach, są to: uniesiona aldehydami, bardzo realistyczna kwaskowata malina (aż dziw, że nie skojarzyłem od razu!), tłuste piżmo i ciężkie kwiaty. Projekcja przez kilka godzin wyraźna, trwałość około 12h. Cena niska a pachnidło zdecydowanie polecam miłośnikom głębokiego orientu.
Co nie często się zdarza, otrzymałem nawet komplement za niego od przedstawicielki płci pięknej.
A i MaG mam w wersji EdP.
"Myśleć to co prawdziwe, czuć to co piękne i kochać co
dobre - w tym cel rozumnego życia."
- Platon
dobre - w tym cel rozumnego życia."
- Platon