Lecąc od dzieciństwa:
balet,
szermierka (floret),
jakieś tam różne formy taneczne,
narty (prawie udział w Uniwersyteckich Mistrzostwach Polski, ale stchórzyłam, do dzisiaj się wstydzę),
rekreacyjnie, a wręcz spacerowo rower,
żeglarstwo szuwarowo-bagienne, Mazury i Kaszuby,
tresury (niby tresura owczarków niemieckich, ale tak naprawdę dla przewodników to było znacznie bardziej wyczerpujące niż dla psów),
okazyjnie ze dwa razy wspinaczki po Jurze na holu bardziej wykwalifikowanych,
turystycznie wędrówki po polskich górach,
raz w życiu windsurfing, było super.
Teraz to głównie rozmaite fitnessy, zumby, tańce brzucha, salsy solo, aeroboxy, tabaty, interwały, boot campy a z tego co widzę na stronie mojej ulubionej instruktorki to jakiś deep work mnie czeka, cokolwiek to znaczy

A tak najbardziej to kocham pływać w jeziorach, morze też może być, ale nie jak muszę walczyć z falą, uwielbiam tak medytacyjnie w samotności sunąć w siną dal żabką...
W planach i marzeniach - jazda konna i (chyba) skok ze spadochronem, ale tu się boję, że stchórzę, zastanawiam się nad snowboardem, chętnie też bym jeszcze raz dopadła jakąś deskę z żaglem, no i znowu w góry mnie ciągnie...
Wyszło jakbym była jakąś sportsmenką, a naprawdę jestem leniwym kanapowcem i molem książkowym
