Środa, 24 listopad 2021, 13:11
Ostry i bardzo bogaty bukiet zapachowy. W moim odbiorze jest złożony z wielu nakładających się na siebie warstw: korzennie-drzewnej, ziemistej, ziołowej i kwiatowej. Wypada też wspomnieć o cytrusowych niuansach w otwarciu z bardzo wyraźnym, wytrawnym kontekstem. Olfaktoryczny kameleon z wachlarzem aromatów od gorzkiej cytryny na tle iglaków, po balsamiczne przydymienie ze sporą garścią goździków i listkami paczuli upchanymi w skórzanej sakwie, który funduje (za śmieszne jak dotąd pieniądze) emocjonującą podróż „w 80 zapachów dookoła nosa”. Aplikowałem go w przedziale temperatur od -20 do 30°C , dniem i wieczorami, w pełnym słońcu, cieniu oraz deszczu i śniegu. Za każdym razem znakomicie się sprawdzał( osobom z mojego otoczenia już niekoniecznie), nie przytłaczał, ani nie próbował zawłaszczyć przestrzeni wokół mnie, choć przy całkiem przyzwoitej trwałości i zdecydowanej projekcji trudno określić go mianem zefirka. Ot, taki swojski „Brutal Classic Intense” w barokowej odsłonie made in USA z nawet przyjemnymi, mydlanymi niuansami oraz stylowy pobratymiec Brut Parfums Prestige. W mojej opinii ma uniwersalny charakter, choć widzę go na sobie przy mniej formalnych okazjach, w całorocznym, raczej dziennym zastosowaniu i z zachowaniem świadomości, że nie wszyscy mogą się z nim zaprzyjaźnić przez dość czytelny, specyficzny rodowód dekady lat 80-tych. Ja jestem w domu. No tylko ten obwarzankowy flakon z zatyczką jak szklany smoczek dla przerośniętego bobasa, niczym pamiątka z huty szkła w Wołominie - nawet fikuśnie wygląda, ale jest przy tym wyjątkowo nieergonomiczny i trochę bez sensu. Jeśli taka jest cena za to, żeby pachnieć jak facet, to ok.