Sobota, 3 wrzesień 2016, 20:24
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Piątek, 28 październik 2022, 16:29 przez pblonski. Edytowano łącznie: 2)
![[Obrazek: 375x500.35679.jpg]](https://fimgs.net/mdimg/perfume/375x500.35679.jpg)
"The Library Collection Opus X marki Amouage to orientalno - kwiatowe perfumy dla kobiet i mężczyzn. Są to nowe perfumy, The Library Collection Opus X został wydany w 2016 roku. Nutami głowy są róża majowa, czerwona róża i róża; nutami serca są geranium, skóra i varnish accord; nutami bazy są nuty metaliczne, oud z laosu, ylang-ylang i ambrarome." cyt. z fragrantica.pl
Jestem po testach najnowszego Opus'a, który obezwładnił mnie całkowicie.
Jednak po kolei. Perfumy Amouage cenię wyjątkowo, użytkuje kilka z nich - w tym Opus VI oraz VII - przyjmując niemal bezkrytycznie (poza Beloved) każdą pozycję. Podczas mierzenia się z kolejnymi "amłażami", poniekąd martwiąc się o stan portfela, a poniekąd nie chcąc być monotematyczny, chcę wyczuć jakąś niedoskonałość, słabość, a może nawet rozczarowanie. To mocno niewdzięczne z mojej strony, gdyż omańska marka zaoferował mi największe doznania olfaktoryczne, a tu mruczę pod nosem "skuś baba na dziada". Jednakże zrozumcie mnie, ile może chwalić, słodzić i wygłaszać peany na temat Amouage?
Zatem siadam z wyostrzonym na krytykę nosem, mocno trzymając się za portfel. Psikam i ... padam na kolana. Amouage prezentuje kolejny absolutnie wyśmienity zapach. Przy całej chęci znalezienia słabości stwierdzam, że to cudowne perfumy. W przypadku Amouage o projekcji i trwałości pozostaje tylko wspomnieć z obowiązku. Jest na "normalnym" (czytaj dla innych trudnym do osiągnięcia) poziomie.
Sam zapach to róża, ale za to jaka! Muszę zastrzec, iż miłośnikiem tejże nuty nie jestem. Choć w wydaniu Amouage Lyric wybornie się prezentuje, to mnie po kilku godzinach ekspozycja róży męczy (podobnie mam w kwestii męczenia jednej, dominującej nuty w przypadku Honour). A mimo to jestem urzeczony "dziełem numer X". Mamy tu do czynienia z różą schłodzoną metaliczną nutą, z dodatkiem chemicznym (odpowiada za to werniks, a więc lakier), otuloną finalnie dobrotliwą różą (jakkolwiek to brzmi, to takie mam odczucie). Dzięki czemu otrzymujemy zapach "krwisty", z pionierskim ujęciem róży. Od stalowego zimna, przez lakier, do subtelnego ciepła róży. Każdy z tych elementów jest wyjątkowy. Chłód, metaliczność, może kojarzyć się z krwią (znów - jakkolwiek to dziwnie brzmi). Chemiczna nuta wywołuje odruch hipnotyczny (pamiętacie wąchanie mazaków; Przy czym nie o zapachu tu mowa, lecz o syndromie "uzależnienia"). Koniec końców wyczuwalna jest otulająca (biorące całość kompozycji w swoje ramiona) łagodność róży. Tak jakby ktoś bliski, po naszych trudach ("krwisty" zapach jako olfaktoryczna alegoria tragedii ?), chciał nas wziąć w opiekuńcze, dobrotliwe ramiona. Mamy więc perfumy przywołujące na myśl skrajne emocje. I nic w tym względzie nie zmienią marketingowe opisy i historie. OPUS X to dla mnie Dzieło daleko wychodzące poza bycie kolejnymi perfumami. To zapach potrafiący wstrząsnąć, poruszyć do głębi, opowiedzieć historię dramatyczną, od której nie można się "oderwać", gdzie finalnie miłość (ciepło róży) czule wieńczy opowieść.
Wielka pozycja i to nawet jak na standardy Amouage.
Kończąc, nie wiem jaką magiczną sztuczkę zastosowano, bo choć nie przepadam za różą w perfumach to OPUS X chciałbym mieć koniecznie!