Poniedziałek, 1 sierpień 2016, 21:08
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Sobota, 16 styczeń 2021, 10:46 przez pblonski.)
Opis z Fragry:
Azzaro Pour Homme Night Time marki Azzaro to aromatyczno - fougere perfumy dla mężczyzn. Azzaro Pour Homme Night Time został wydany w 2011 roku. Azzaro Pour Homme Night Time stworzyli Christophe Raynaud i Michel Girard.
Nutami głowy są gorzka pomarańcza i rabarbar;
nutami serca są gałka muszkatołowa i pieprz;
nutami bazy są wetyweria i cedr virginia.
Mało o nim na forum, czyżby aż tak mało popularne te perfumy?
Chyba dlatego jakoś tak zawsze chciałem go mieć, mimo, że głównego przedstawiciela linii nie znam. W necie też niewiele o nim można poczytać. Mało popularne to ustrojstwo. A, że w e-sklepie paczkomat był za 1 zeta, to te 34 można poświęcić. No i mam swoją 'pińdzisiątke'.
Początek przypomina mi Quorum. Zielony i lesisty. Liście z badylami, ale z czymś leciutko słodkawym oraz z soczystymi, kwaśnymi cutrusami. Zwłaszcza globalnie te cytrusy grają pierwsze skrzypce. Pojawia się też gorzki grapefruit. W teście nadgarstkowym czuć je znacznie mniej. Później cytrusy cichną i wchodzi Quorum. Oczywście nie ma takiej mocy jak Puig. Jest zdecydowanie delikatniejszy i cichszy, taki jakby cień Antosia. Później dochodzi do niego coś pudrowego, choć równie dobrze może być to pozostałość po arcytrwałym Dior HP, którego ciężko ruszyć nawet solidnym szorowaniem Ale raczej jest to Azzaro - rano Diora nie czułem, więc raczej nagle by nie zmartwychwstał. Po godzinie ryjąc w nadgarstku i zgięciu łokcia jak świnia w truflach czuję już niewiele. Nie wiem, czy parametry takie słabe, czy po prostu nos się przyzwyczaił, bo użyłem go również globalnie. Jutro ponowię testy globalne i może coś więcej zauważę oraz ocenie trwałość. Generalnie podoba mi się całkiem, bo przypomina mi Quorum, którego bardzo lubię, ale nie mam zbyt śmiałości wyjść z nim do ludzi. No i Żonce nie leży A tu czuje jego namiastkę, i to bezpieczną. Aha - nie wyczułem "dziada", choć otwarcie nie należy do leciutkich.
Kolejny test globalny, przy niższej temperaturze potwierdził, że później zapach się wysładza do takiego pudru-szminki, co trwa około godzinę, a potem, w bazie przypomina mi nieco Ungaro III - znów robi się wytrawnie i kwaskowato, za sprawą wetywerii, jak mniemam. Trwałość nawet nie najgorsza, po 6 godzinach jeszcze na ręce czułem bazę z kilku centymetrów. Projekcja raczej spokojna, przez 2-3 godziny potrafi podskoczyć do nosa
Dam 4, ze względu na bardzo niską cenę (33zł za 50ml).
Podoba mi się flakon, choć jego wykonanie to nie pierwsza liga. Ale buteleczka jest fajnie przyciemniona