Środa, 5 październik 2011, 11:18
![[Obrazek: 375x500.804.jpg]](https://fimgs.net/mdimg/perfume/375x500.804.jpg)
Ostatnimi czasy, niewiele zapachów zebrało tyle pochwał, jak tytułowy London.
Przyznam, że lubię ten zapach, bo jest po prostu dobry, choć nie wybitny. Nie chcę uchodzić za kogoś, kto
za wszelką cenę chce być kontrowersyjnym i uwielbia deptać czyjeś ideały i traktować je jak zwykłą szmatę.
London jest dobrze skrojonym zapachem. Jest jakby właściwą odpowiedzią, na oczekiwania rynku. Może nawet zbyt dosłowną.
Mimo, że całość tworzy troszkę barokową mieszankę, jednak bez barokowej ciężkości i przeładowania.
Jest i las, niemęczące kadzidła i butelka dobrego porto.
W rezultacie wyszedł zapach zimowych świąt, co jakby podcina mu troszkę skrzydła i zmniejsza spektrum używalności.
Z trwałością jest już trochę gorzej, choć tragedii nie ma.
W związku z jego rosnącą popularnością, Burberry London używam niezmiernie rzadko. Nazwa kretyńska, bo z zapachem Londynu nie ma nic wspólnego.
Gdyby nazywał się Burberry Helsinki, byłoby uczciwiej

Popadłem w dziwny schemat czując, że sięgając po niego, automatycznie powinienem założyć jeszcze kretyński, czerwony sweter z zielonymi reniferami z "twarzami" debili...
Ale to już mój problem natury mentalnej

Flakon jak dla mnie - tragedia. Nawet słynna kratka Burberry chamsko przyklejona klejem do flakonu
wygląda, jak zwykła szmata.
Podsumowując, wobec mizerii panującej na rynku, London zasługuje na dobrą ocenę. Więcej mu nie dam.
Wymagający jestem.
http://www.fragrantica.com/member/35168/
http://www.basenotes.net/members/3013-Mario-K
http://roqfort.digart.pl/
http://www.basenotes.net/members/3013-Mario-K
http://roqfort.digart.pl/