Sobota, 1 październik 2011, 02:30
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Wtorek, 11 luty 2025, 20:10 przez Caruso. Edytowano łącznie: 1)
![[Obrazek: 375x500.890.jpg]](https://fimgs.net/mdimg/perfume/375x500.890.jpg)
Nie pamiętam, żeby był inny zapach, za którym tak się uganiałem jak za zielonym Polo. Najarałem się na niego strasznie i to w tak pechowym okresie, że nie mogłem go nigdzie kupić. Nawet allegro świeciło pustkami. Nieziemska posucha. Jedynym ratunkiem dla mojej skołatanych nozdrzy, była miejscowa perfumeria, dysponująca jedynie testerem. Oczywiście wpadałem tam prawie codziennie, a pokój mój zasłany był kartonikami nasączonymi tym wonnym marzeniem. W końcu udało mi się wywalczyć sztukę(118ml) na allegro. Zapłaciłem słono, ale to było bez znaczenia. Był "prawie" mój. Potem parodniowa tortura oczekiwania na dostawę i wreszcie upragniony orgazm.
Do tej pory, żaden flakon tak bardzo nie pasował i nie pasuje mi do zapachu, jak właśnie flakon Polo.
A teraz wrzucam skrót mojej recenzji z wizażu, bo nie chce mi się zbytnio pisać

Zapach jest po prostu genialny. Ubrany w Polo, czuję się jak w najcudowniejszym, ciemnym, aromatycznym lesie. Nawiasem mówiąc, do flakonu powinni dodawać śpiewającego, leśnego ptaka, żeby spotęgować relaksacyjne działanie tej leśnej, iglastej zieleni i wonnego, miękkiego mchu. Zero syntetyki, świetna trwałość, boski flakon... Odwrotność tego, czym aktualnie atakuje nas rynek. Jest tylko jeden problem - podeszły wiek. Zapach wciąż kusi, żeby się nim skropić, bo czuję się w nim bardzo komfortowo, ale rozsądek podpowiada - skrop się, ale nie wychodź z domu, bo zaczniesz przyciągać rzesze napalonych emerytek. Więc idę za głosem rozsądku, choć do napalonych emerytek nic nie mam.
Reasumując - Polo jest jak nieziemska kochanka, niesamowicie wyrafinowana w łóżku. Niestety, to kochanka, która ma mocno zaawansowany wiek i dlatego trzymam ją w piwnicy, żeby nikt poza mną jej nie oglądał. To trzeba mieć, żeby przynajmniej wiedzieć, na czym kiedyś polegała trudna sztuka profesjonalnego perfumiarstwa...
To kamień milowy w kategorii męskich zapachów lat siedemdziesiątych. To Burt Reynolds z pekaesami, bujnym snopem pod nosem, w białej, rozpiętej koszuli z żabotem, dzwonach i misiowatą klatą.
Kocham potajemnie i kochać nie przestanę...
Ps. Wersji Modern Reserve niestety nie miałem okazji spróbować, ale podobno niewiele różni się od oryginału. Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę.
http://www.fragrantica.com/member/35168/
http://www.basenotes.net/members/3013-Mario-K
http://roqfort.digart.pl/
http://www.basenotes.net/members/3013-Mario-K
http://roqfort.digart.pl/