Czwartek, 30 lipiec 2015, 20:30
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Wtorek, 22 grudzień 2020, 20:47 przez pblonski.)
Na pierwszą swoją recenzję wybrałem coś specjalnego: Destination Grand Canyon, nowy, wydany w 2015 zapach Avon.
"Otwórz się na długotrwałą świeżość grejpfruta i mandarynki, pikantny aromat przypraw i intensywność drzewnych akordów cedru i wetiweru."
Akordy brzmią znajomo? Nie bez powodu - pierwsze wrażenie nie pozostawia wątpliwości: Terre! I to całkiem wierna kopia. Na pierwszy rzut oka wszystko się zgadza - mocno pieprzne cytrusy na ziemistej podbudowie. Niestety, to pierwsze, nawet pozytywne, wrażenie mija już po paru minutach i ustępuje miejsca czemuś okropnemu. Sam akord przywołał bardzo miłe wspomnienia z dzieciństwa - wakacje na wsi, zmierzch gorącego dnia i "kąpiel" na świeżym powietrzu w balii pełnej mydlin. Po kąpieli zawartość balii lądowała w kącie ogrodu. To nie był jeszcze kompostownik pełną gębą, ale to miejsce, w którym lądowało wszystko co należało po prostu wylać. Zatęchłe, zapuszczone, zachwaszczone i zarośnięte pokrzywami. O, i tak właśnie pachnie ten akord Destination, który ciągnie się przez prawie cały okres trwania zapachu - kwaśny, stęchły i ziemisty. W dodatku, jak na złość i wbrew standardom Avonowym, zapach trzymał 6-7h.
Flaszkę Destination można na allegro dostać za 20 z groszami. Mimo to doradzam test przed zakupem. Gdyby tu była ankieta, dostałby "2". Tylko za te wspomnienia.
"Otwórz się na długotrwałą świeżość grejpfruta i mandarynki, pikantny aromat przypraw i intensywność drzewnych akordów cedru i wetiweru."
Akordy brzmią znajomo? Nie bez powodu - pierwsze wrażenie nie pozostawia wątpliwości: Terre! I to całkiem wierna kopia. Na pierwszy rzut oka wszystko się zgadza - mocno pieprzne cytrusy na ziemistej podbudowie. Niestety, to pierwsze, nawet pozytywne, wrażenie mija już po paru minutach i ustępuje miejsca czemuś okropnemu. Sam akord przywołał bardzo miłe wspomnienia z dzieciństwa - wakacje na wsi, zmierzch gorącego dnia i "kąpiel" na świeżym powietrzu w balii pełnej mydlin. Po kąpieli zawartość balii lądowała w kącie ogrodu. To nie był jeszcze kompostownik pełną gębą, ale to miejsce, w którym lądowało wszystko co należało po prostu wylać. Zatęchłe, zapuszczone, zachwaszczone i zarośnięte pokrzywami. O, i tak właśnie pachnie ten akord Destination, który ciągnie się przez prawie cały okres trwania zapachu - kwaśny, stęchły i ziemisty. W dodatku, jak na złość i wbrew standardom Avonowym, zapach trzymał 6-7h.
Flaszkę Destination można na allegro dostać za 20 z groszami. Mimo to doradzam test przed zakupem. Gdyby tu była ankieta, dostałby "2". Tylko za te wspomnienia.