Środa, 16 wrzesień 2020, 13:15
siedziba marki – Polska
rok powstania kompozycji – 2011
nos - ?
Składniki /według producenta/
głowa: czarny pieprz
serce: cytryna, wetyweria
baza: bursztyn
Wittchen kojarzy mi się dość jednoznacznie z ekskluzywną (no …) odzieżą i galanterią ze skóry: buty, walizki, portfele, kurtki, płaszcze, paski. Skąd więc u licha te perfumy?
Ano tak, jak to z towarami luksusowymi bywa - z dobrobytu. Prężną i dobrze prosperującą firmę stać na bardziej wyrafinowaną autopromocję, a perfumy zgrabnie się w niej komponują. Jak wypadło? W mojej opinii jest dobrze, nawet bardzo dobrze, ale zacznę o początku, czyli od piramidy nut zapachowych. Według producenta w nucie głowy jest czarny pieprz, w sercu cytryna z wetywerią, a w bazie bursztyn. Mój nos wykazał się jeszcze inną detekcją. Pieprzu nie znalazł, może zwietrzał ;-) W otwarciu jest wyraźnie oznaczona, kwaśna i cierpka, wręcz gorzka cytryna. Chwilę później pojawia się wetyweria. Wyczuwam też bardzo subtelnie oddaną i lekką słodycz, która gaśnie po około 30 minutach, i już nie wraca. Mija pierwsza, druga godzina, pojawia się wilgoć. Bardzo podoba mi się ten etap - cytrynowa trawa z resztkami rosy w promieniach słońca (...a Słowacki wielkim poetą był). Tworzy się bardzo jasna, wesoła i optymistycznie przyjemna aura, choć nie przekłada się to na jakieś odczuwalne podniesienie temperatury całości i stąd moja rekomendacja na dzienne zastosowanie tego pachnidła w porach wiosny oraz jesieni. Bursztyn? Chyba tylko jako „utrwalacz” dwóch głównych składników kompozycji i według mnie bez wpływu na olfaktoryczne wrażenia. Obecność cytryny blokuje metaliczne rejestry i łagodzi ziemistość trawska, zaś wetyweria skutecznie neutralizuje kwaśną gorycz cytryny oraz tonuje jej cierpkość. Fajnie to wyszło. W kontakcie z moją skórą trwałość do 7 godzin, a projekcja (nie licząc wstępu po aplikacji) na długość ramion w kierunku do blisko-skórnej w miarę wygasania aromatu już na końcowym etapie. Podsumowując: „tego i owego” nie urwało. Oddech i ciśnienie pozostały w normie, ale przyznać to muszę – pachnidło na bardzo przyzwoitym poziomie. Wiewiórki gadają, że na obraz i podobieństwo Terre d'Hermes.
Proszę o włączenie pozycji do katalogu i dodanie ankiety.
rok powstania kompozycji – 2011
nos - ?
Składniki /według producenta/
głowa: czarny pieprz
serce: cytryna, wetyweria
baza: bursztyn
Wittchen kojarzy mi się dość jednoznacznie z ekskluzywną (no …) odzieżą i galanterią ze skóry: buty, walizki, portfele, kurtki, płaszcze, paski. Skąd więc u licha te perfumy?
Ano tak, jak to z towarami luksusowymi bywa - z dobrobytu. Prężną i dobrze prosperującą firmę stać na bardziej wyrafinowaną autopromocję, a perfumy zgrabnie się w niej komponują. Jak wypadło? W mojej opinii jest dobrze, nawet bardzo dobrze, ale zacznę o początku, czyli od piramidy nut zapachowych. Według producenta w nucie głowy jest czarny pieprz, w sercu cytryna z wetywerią, a w bazie bursztyn. Mój nos wykazał się jeszcze inną detekcją. Pieprzu nie znalazł, może zwietrzał ;-) W otwarciu jest wyraźnie oznaczona, kwaśna i cierpka, wręcz gorzka cytryna. Chwilę później pojawia się wetyweria. Wyczuwam też bardzo subtelnie oddaną i lekką słodycz, która gaśnie po około 30 minutach, i już nie wraca. Mija pierwsza, druga godzina, pojawia się wilgoć. Bardzo podoba mi się ten etap - cytrynowa trawa z resztkami rosy w promieniach słońca (...a Słowacki wielkim poetą był). Tworzy się bardzo jasna, wesoła i optymistycznie przyjemna aura, choć nie przekłada się to na jakieś odczuwalne podniesienie temperatury całości i stąd moja rekomendacja na dzienne zastosowanie tego pachnidła w porach wiosny oraz jesieni. Bursztyn? Chyba tylko jako „utrwalacz” dwóch głównych składników kompozycji i według mnie bez wpływu na olfaktoryczne wrażenia. Obecność cytryny blokuje metaliczne rejestry i łagodzi ziemistość trawska, zaś wetyweria skutecznie neutralizuje kwaśną gorycz cytryny oraz tonuje jej cierpkość. Fajnie to wyszło. W kontakcie z moją skórą trwałość do 7 godzin, a projekcja (nie licząc wstępu po aplikacji) na długość ramion w kierunku do blisko-skórnej w miarę wygasania aromatu już na końcowym etapie. Podsumowując: „tego i owego” nie urwało. Oddech i ciśnienie pozostały w normie, ale przyznać to muszę – pachnidło na bardzo przyzwoitym poziomie. Wiewiórki gadają, że na obraz i podobieństwo Terre d'Hermes.
Proszę o włączenie pozycji do katalogu i dodanie ankiety.