Środa, 19 listopad 2014, 19:11
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Piątek, 4 marzec 2022, 19:08 przez Caruso. Edytowano łącznie: 2)
Man In Black - Bvlgari
Premiera; 2014
Twórca; Alberto Morillas
Rodzina; skórzana ( z orientalnym sznytem )
Nuty
N.G.; rum, przyprawy
N.S.; tuberoza, absolut irysa, nuta skórzana
N.B.; drewno gwajakowe, benzoes, bób tonka
Zwykło się mawiać, że nie ocenia się książki po okładce. Jednak obok takiej " okładki " przejść obojętnie po prostu nie można, więc na samym początku, kilka słów o flakonie Man In Black. Otóż w rzeczywistości prezentuje się on dokładnie tak, jak na powyższym zdjęciu. Jest naprawdę bardzo estetyczny i solidnie wykonany. Częstokroć zdjęcia flakonów są obrobione do tego stopnia, że oglądając dany flakon stojący już na sklepowej półce, można przeżyć swoisty dysonans poznawczy, a w najlepszym przypadku niemiłe rozczarowanie. Tutaj nic takiego nas nie spotka; zarówno flakon, jak i opakowanie w którym się mieści, schlebiają dobremu smakowi. Co jednak istotniejsze, " oprawa graficzna " tego olfaktorycznego dzieła w idealny sposób koresponduje z jego urodą i charakterem. Man In Black jest bowiem zapachem, wobec którego określenia takie, jak stunning, wcale nie są są przesadzone. Man In Black pachnie po prostu znakomicie, lata świetlne lepiej od przytłaczającej większości mainstream'owych premier. Paradoks polega na tym, że nie jest to pachnidło w żaden sposób nowatorskie, ani tym bardziej zapuszczające się na jakieś trudne terytoria perfumowej sztuki. Man In Black nie jest ani trudny, ani dziwny, lecz pomimo tego - a może właśnie dzięki temu - jego zapachowa aparycja jest tak bezapelacyjnie atrakcyjna i pociągająca. Kto wielbi Idole De Lubin lub Bentleya Intense EdP, może przepaść z kretesem wąchając otwarcie Man In Black. Rum. Dużo rumu. Całe morze ru... no chyba się jednak trochę rozpędziłem . Nie ilość bowiem, lecz jakość decyduje o przednim wrażeniu, jakie towarzyszy " konsumpcji " tego alkoholu. Rum został uszlachetniony przyprawami z wyraźną gałką muszkatołową na czele. W tym wydaniu nie jest to trunek dla nieokrzesanego pirata. Gdyż Mężczyzna w Czerni jest typem eleganckim, chociaż nie przesadnie zdystansowanym. A jednocześnie emanującym spokojem. Zupełnie niczym serce Man In Black, wybrzmiewające miękkim irysem, subtelnym, niemal na granicy percepcji muśnięciem białych kwiatów i tytoniową aurą. A wszystko to poskładane harmonijnie, bez najmniejszego nawet dysonansu, czy zgrzytu. Nie powinien więc dziwić fakt, że nuta skórzana jest bardzo zgrabnie inkorporowana w tę kompozycję, nie dominując jej, ani nawet się nie wychylając. Harmonia i nienaganny smak. Jeśli nawet majaczą jakieś podobieństwa Man In Black do Spicebomb - Viktor&Rolf, to nie stanowi to dla mnie jakiegoś większego problemu. Całościowo Man In Black prezentuje się bowiem znacznie lepiej niż Spicebomb, będąc pachnidłem po prostu bardziej wyrafinowanym. Wystarczy przeprowadzić test " ręka-w-rękę ", żeby się o tym dobitnie przekonać ( wielka przewaga Man In Black ujawnia się przede wszystkim w dalszych fazach rozwoju zapachów na skórze ). Do jakości Tobacco Vanille nieco najnowszemu zapachowi Bvlgari brakuje, ale już relacja ceny do jakości przemawia zdecydowanie na korzyść Man In Black. Tym bardziej, że parametry użytkowe tego pachnidła ( dostępnego jedynie w koncentracji wody perfumowanej ), są na więcej aniżeli dobrym poziomie; trwałość wynosi ponad 9 godzin przy dobrej projekcji. Gęsty, ale nie przytłaczający. Pozytywny, ale nie jowialny. Z klasą, ale bez nuworyszowskiej ostentacji. Bardziej adekwatny na te zimne ( i najzimniejsze ) miesiące w roku, czyli jego czas tak naprawdę dopiero nadchodzi. Man In Black - zapachowy przystojniak ? Bez dwóch zdań. Zdecydowanie jedna z najlepszych mainstreamowych premier kończącego się 2014 roku.
Moja ocena w ankiecie; mocne "5".