Sobota, 20 listopad 2021, 21:40
Gold Heart v.4 - woda perfumowana unisex.
Wydane w 2015 r.
Twórcą jest Jacques Huclier.
Nuty zapachowe.
Głowa: różowy pieprz, kardamon, cynamon
Serce: ciepłe mleko, szafran, olejek różany, brzoskwinia
Baza: cedr, piżma, australijskie drzewo sandałowe
Źródło: mapoftheheart.com
Otwarcie jest słodko-gorzkie, pieprzne, pobudzające. Po chwili pojawia się kremowość, za którą zapewne odpowiadają nuty mleka. Zapach wywołuje u mnie obraz. Siedzę przy stole, obok szklanka ciepłego mleka, przede mną wazon ze świeżymi kwiatami, a ja wącham drewnianą szufladkę starego młynka na korbkę. W młynku mieli się różne przyprawy, ale ostatni był pieprz.
W następnym etapie pieprz się wycofuje, za to pojawia się słodycz brzoskwini z dodatkiem olejku różanego. Perfumy mienią się różnymi akordami. Raz są bardziej przyprawowe, raz bardziej słodkie, to znowu prym wiedzie nuta mleczna. Dzieje się.
Z czasem zaczyna to stanowić całość, jakby pikantno-słodki koktajl. Warto dodać, że przy wąchaniu prosto z nadgarstka przyprawy są tak realistyczne, że aż drapią w nosie. Nie lubię mleka i ta nuta nie do końca mi odpowiada. Powoduje też, że zapach lekko skręca w damską stronę.
Pomimo niszowych ekstrawagancji perfumy nie są trudne. Uniwersalnością zbliżone są do mainstreamowych pachnideł.
Projekcja jest umiarkowana, na około 30 cm z nadgarstka.
W jednej recenzji na Youtube koleś powiedział, że perfumy mogą być dobrym prezentem na Dzień Matki. Flakon: złote serce, przyjemny, ale nie banalny zapach, chyba miał rację.
Wydane w 2015 r.
Twórcą jest Jacques Huclier.
Nuty zapachowe.
Głowa: różowy pieprz, kardamon, cynamon
Serce: ciepłe mleko, szafran, olejek różany, brzoskwinia
Baza: cedr, piżma, australijskie drzewo sandałowe
Źródło: mapoftheheart.com
Otwarcie jest słodko-gorzkie, pieprzne, pobudzające. Po chwili pojawia się kremowość, za którą zapewne odpowiadają nuty mleka. Zapach wywołuje u mnie obraz. Siedzę przy stole, obok szklanka ciepłego mleka, przede mną wazon ze świeżymi kwiatami, a ja wącham drewnianą szufladkę starego młynka na korbkę. W młynku mieli się różne przyprawy, ale ostatni był pieprz.
W następnym etapie pieprz się wycofuje, za to pojawia się słodycz brzoskwini z dodatkiem olejku różanego. Perfumy mienią się różnymi akordami. Raz są bardziej przyprawowe, raz bardziej słodkie, to znowu prym wiedzie nuta mleczna. Dzieje się.
Z czasem zaczyna to stanowić całość, jakby pikantno-słodki koktajl. Warto dodać, że przy wąchaniu prosto z nadgarstka przyprawy są tak realistyczne, że aż drapią w nosie. Nie lubię mleka i ta nuta nie do końca mi odpowiada. Powoduje też, że zapach lekko skręca w damską stronę.
Pomimo niszowych ekstrawagancji perfumy nie są trudne. Uniwersalnością zbliżone są do mainstreamowych pachnideł.
Projekcja jest umiarkowana, na około 30 cm z nadgarstka.
W jednej recenzji na Youtube koleś powiedział, że perfumy mogą być dobrym prezentem na Dzień Matki. Flakon: złote serce, przyjemny, ale nie banalny zapach, chyba miał rację.