Poniedziałek, 19 maj 2014, 19:37
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Niedziela, 14 luty 2021, 12:34 przez Lucjan.)
Za fragranticą:
Devil In Disguise marki Mark Buxton to kwiatowo - owocowe perfumy dla kobiet i mężczyzn. (...) Devil In Disguise został wydany w 2012 roku. Twórcą kompozycji zapachowej jest Mark Buxton. Nutami głowy są liść rabarbaru i imbir; nutami serca są magnolia i neroli; nutami bazy są paczula, wetyweria i piżmo.
Wynalazłem kończącą się aukcję a że miałem próbkę w kolekcji to postanowiłem ponosić z ewentualnym zamiarem zakupu używanego flakonika. I całkowicie zaskoczyły mnie te perfumy.
Otwarcie to powrót do dzieciństwa, od razu kojarzy mi się płonąca trawa (nie mylić z trawką, choć gdzieś wyczytałem, że takie skojarzenia w niektórych również budzi) na górce obok bloku, w którym mieszkałem, dym czysty i aromatyczny z dodatkiem czegoś kwaskowatego i goryczkowatego (rabarbar). Po kilkunastu sekundach robią się karmelowo-słodkie ale tylko na kilka minut. Słodycz powoli odpuszcza i pojawia się imbir. I ta woń, rabarbaru, imbiru i płonącej trawy to całkowity majstersztyk, jeszcze nie wąchałem czegoś równie pięknego, absolutny unikat! Taki stan rzeczy trwa ok 1,5-2h przy niestety nikłej projekcji. Gdy już człowiek jest całkowicie zakochany przychodzi znużenie. Zbyt szybko. Płonąca trawa wypala się, wchodzi neroli i jakiś inny kwiatek (czyt. magnolia). Perfumy łagodnieją do tego stopnia, że pojawiająca się wetyweria i piżmo są jedynie echem. I tak nudno i kwiatowo zapach umiera po ok 5-6h od narodzin.
Zdenerwowałem się, wystawiłem ponownie na aukcję. Ale dzisiaj dałem im kolejną szansę i... dla tych 1,5-2h uniesienia warto mieć ten flakonik. Kim byłbym bez tych wszystkich miłości i zauroczeń, które przeżyłem? Dzięki nim jestem jaki jestem. Aukcję wycofałem. Wiem, że nie są warte pieniędzy, jakie za nie żądają ale będę używał z rozwagą i w sprzyjających warunkach. To trochę tak jak wspominanie byłych ukochanych i przeglądanie starych zdjęć w tajemnicy przed żoną...
Devil In Disguise marki Mark Buxton to kwiatowo - owocowe perfumy dla kobiet i mężczyzn. (...) Devil In Disguise został wydany w 2012 roku. Twórcą kompozycji zapachowej jest Mark Buxton. Nutami głowy są liść rabarbaru i imbir; nutami serca są magnolia i neroli; nutami bazy są paczula, wetyweria i piżmo.
Wynalazłem kończącą się aukcję a że miałem próbkę w kolekcji to postanowiłem ponosić z ewentualnym zamiarem zakupu używanego flakonika. I całkowicie zaskoczyły mnie te perfumy.
Otwarcie to powrót do dzieciństwa, od razu kojarzy mi się płonąca trawa (nie mylić z trawką, choć gdzieś wyczytałem, że takie skojarzenia w niektórych również budzi) na górce obok bloku, w którym mieszkałem, dym czysty i aromatyczny z dodatkiem czegoś kwaskowatego i goryczkowatego (rabarbar). Po kilkunastu sekundach robią się karmelowo-słodkie ale tylko na kilka minut. Słodycz powoli odpuszcza i pojawia się imbir. I ta woń, rabarbaru, imbiru i płonącej trawy to całkowity majstersztyk, jeszcze nie wąchałem czegoś równie pięknego, absolutny unikat! Taki stan rzeczy trwa ok 1,5-2h przy niestety nikłej projekcji. Gdy już człowiek jest całkowicie zakochany przychodzi znużenie. Zbyt szybko. Płonąca trawa wypala się, wchodzi neroli i jakiś inny kwiatek (czyt. magnolia). Perfumy łagodnieją do tego stopnia, że pojawiająca się wetyweria i piżmo są jedynie echem. I tak nudno i kwiatowo zapach umiera po ok 5-6h od narodzin.
Zdenerwowałem się, wystawiłem ponownie na aukcję. Ale dzisiaj dałem im kolejną szansę i... dla tych 1,5-2h uniesienia warto mieć ten flakonik. Kim byłbym bez tych wszystkich miłości i zauroczeń, które przeżyłem? Dzięki nim jestem jaki jestem. Aukcję wycofałem. Wiem, że nie są warte pieniędzy, jakie za nie żądają ale będę używał z rozwagą i w sprzyjających warunkach. To trochę tak jak wspominanie byłych ukochanych i przeglądanie starych zdjęć w tajemnicy przed żoną...