Czwartek, 24 kwiecień 2014, 20:08
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Niedziela, 20 grudzień 2020, 12:21 przez pblonski.)
![[Obrazek: 7036679_jacques-bogart-one-man-show-woda..._pad_0.jpg]](http://www.perfumeria.pl/img/min/70/036/7036679_jacques-bogart-one-man-show-woda-toaletowa-100-ml-spray-gold-edi_1_250x250_FFFFFF_pad_0.jpg)
Kod:
Jacques Bogart One Man Show Gold Edition to zapach stworzony z myślą o nowoczesnych, eleganckich iwyrafinowanych mężczyznach. Ciepły, przyjemny aromat odbiega nieco od swojej pierwotnej wersji przybierając postać całkiem interesującej kompozycji.
Nuta głowy: mandarynka, jabłko, anyż, fiołek, kwiat pomarańczy.
Nuta serca: lawenda, geranium, goździk, cynamon.
Nuta podstawowa: akordy drzewne, labdanum, ambra, piżmo.
Zapach z 2011 roku.
Cena : 50 zł za 100 ml
Ktoś używał bądź zna? Podobno jeden z najbardziej kontrowersyjnych zapasów na rynku a do tego killer. Garść kilku komentarzy :
Cytat:Nowa edycja zapachu Bogarta Gold Edition z 2011 roku, jest właściwie całkowicie odmiennym zapachem jak Bogart One Man Show z 1980 roku. Jest bardziej nowoczesna, jeszcze potężniejsza i trwalsza od swego protoplasty.To kompozycja bardzo piękna, lecz trudna i nie do przyjęcia dla przeciętnego Kowalskiego. Styl retro zachowany w tym zapachu spowoduje, że wiele osób uzna ten zapach za dziadkowy (chociaż tak naprawdę nie jest). Bogart Gold Edition to zapach dla śmiałków, którzy nie poddają się modzie i otaczającym nas kanonom. Dla mężczyzn 40+ podobny do takich zapachów jak Lapidus Pour Homme, Lapidus Black Edition, Salwador Dali Pour Homme, czy Bogart Pour Homme. Nie kupuj w ciemno! Trwałość zabójcza około 40 godzin. Młodych odpycha bardzo skutecznie co zauważyłem w kolejce do stomatologa. Dla mnie jednak na 6, za jakość, moc, cenę i oryginalność kompozycji.
Cytat:Co nas nie zabije to nas wzmocni- mówi przysłowie. To absolutna kwintesencja opinii o tym zapachu. Jeśli lubicie jazdę bez trzymanki na diabelskim młynie i puszczanie pawi pod płotem to nie czytajcie dalej tylko kupujcie w ciemno. Ja jestem w trakcie otrząsania się po pierwszym razie :-) Otwarcie jest straszne i jeśli znacie specyficzną woń maści ichtiolowej (takiej na czyraki) to to jest właśnie to, niestety nie da się nie ścisnąć nosa palcami. Jest jabłko, ale daleko mu do tego z "Signature" Avonu, bo to jabłko nadgnite, które na dodatek fermentuje w kompocie z wiśni i wyrzuconych na tyły marketu cytrusów, rzecz jasna zepsutych. Jak przetrwacie pierwsze 20 minut to przeżyjecie i możecie zaryzykować (jak ja) wyjście z tym zapachem na sobie do pracy. Reakcje: "O Boże...", "O Matko!", "What the fuck?!" itp. Słowem- wzbudza emocje i nie pozostawia obojętnym. Po pół godzinie zaczyna się słodzenie, ale takie, że macie wrażenie, że pijecie przesłodzoną co najmniej pięcioma łyżeczkami cukru herbatę u babci z dodatkiem soku z pigwy. Brrrr... Do tego dochodzi jeszcze smak szarlotki obsypanej cynamonem i... naftaliny z otwieranej przez babcię szafy... Ale jeśli przetrwaliście te tortury, to przygotujcie się na nagrodę- baza jest ładna i choć słodzi już na całego, to kremowe piżmo otoczone aromatycznymi nutami drzewnymi, wśród których od razu wyczujecie drzewo sandałowe sprawiają, że zapach da się polubić. Podobno prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy, więc... One Man Show Gold Edition ma jedną niepodważalną cechę- zaletę- trwałość jest niesamowita (na opakowaniu mamy informację, że woda jest wysoce skoncentrowana) i projekcja również. Ogon ciągnie się na kilka kilometrów i miałem wrażenie, wracając po pracy tą samą drogą, że gdybym zamknął oczy to węch zaprowadziłby mnie do domu bezsprzecznie (mino, że upłynęło prawie 9 godzin). Mieszkanie pachnie, kocura chodzi i prycha bo wciąż jeszcze od rana czuć TEN zapach. Nie zdecyduję się polecić bo każdy musi się zmierzyć z nim sam na sam. Na pewno nie wyrzucę, ale nie odważę się ponownie "ubrać" go do pracy :-)