Wtorek, 6 wrzesień 2011, 16:49
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Środa, 16 grudzień 2020, 13:26 przez Cookie13.)
Jeśli do opisywania zapachów posługiwalibyśmy się terminologią charakteryzującą gatunki muzyczne, M/Mink należałoby bez cienia wątpliwości zaliczyć do kategorii "progresywnej". Bowiem od pierwszych sekund po aplikacji wiadomo, iż mamy do czynienia z czymś, co doprawdy trudno porównać do któregokolwiek z istniejących pachnideł. Zapach inspirowany jest japońską kaligrafią, ale jego dziwność wykracza daleko poza te orientalne konotacje. To co w M/Mink może szokować realizuje się na płaszczyźnie antynomii zawartej w tym pachnidle. Z jednej strony bowiem zapach jest zimny niczym lód, z drugiej zaś w jądrze zapachu zdaje się pulsować gorąc, wydobywający się z trzewi jakiejś ultranowoczesnej machiny. Na dobitkę M/Mink jest transparentny i gęsty zarazem. Gęsty niczym - deklarowany zresztą w składzie - (koniczynowy) miód, i takoż słodki. Ale nie jest to paradoksalnie słodycz typu "spożywczego", lecz coś na kształt laboratoryjnego wyobrażenia o tej słodyczy. Jakby tego było mało, M/Mink pobłyskuje kwiatowymi refleksami (molekuła adoxal), skąpanymi w jasnej kadzidlanej poświacie. A po dwóch godzinach po aplikacji, pojawia się metaliczna nuta tuszu. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Fascynujące pachnidło.
---
Recenzja pod poniższym adresem, na stronie 25;
https://issuu.com/dayandnight/docs/kwiecien2011
---
Recenzja pod poniższym adresem, na stronie 25;
https://issuu.com/dayandnight/docs/kwiecien2011