Niedziela, 28 lipiec 2013, 16:44
Skład:
lawenda, paczula, mech dębu, woda morska, piżmo, geranium.
![[Obrazek: foug%C3%A8res-marines.jpg]](http://montaleparfums.com/192/foug%C3%A8res-marines.jpg)
Niektóre marki przyzwyczajają nas do pewnych standardów oferując zapachy mające wspólny mianownik- czy to w postaci składników, czy pewnych podobieństw kompozycji. Nie inaczej jest w przypadku Montale. Słysząc tę nazwę od razu do głowy przychodzą nam oudowe siekiery, pachnące góra trzema składnikami, które potrafią zachwycić mimo to. Z tego słynie Montale. Oczywiście w portfolio tejże marki są również inne wody, które eksplorują tematy owocowe, gourmand czy klasyczne. Jednym z nich jest Fougères Marines. Pierwszy zgrzyt pojawia się na linii grupa zapachowa-przeznaczenie. Fougère jako uniseks? Zgrzyta również przy wertowaniu nut zapachowych- woda morska? WTF? Perfum na papierze nie powinno się sprawdzać- trzeba je poczuć. Cóż, tu już w ogóle zgrzyta i skrzypi, że bębenki pękają. Faktycznie nuty wodne zostały dobrze wyeksponowane. Ale gdzie te fougère? Gdzież ono gdzie? Ani w otwarciu, ani w sercu, a w bazie tym bardziej. Wygląda na to, że zostało na papierze, naniesiono je na flakon jako nazwę, ale zapomniano wlać z cieczą do środka.
Nuty morskie przeplatają się tutaj z owocowymi (WTF?!). Jakby jeść serek homogenizowany przy otwartym na maksimum kranie. Woda plus jakieś owoce. Nie pachnie to źle, nawet przyjemnie. Jednak mam wrażenie, że to woda za 20 zł, a nie perfumy za 340 zł! Nudno i słabo- poniżej przeciętnej. Montale niech klepie oudy z różą, a klasykę zostawi w spokoju.
Żeby nie było, że tylko narzekam to dodam, iż parametry techniczne są wyśmienite. Jak na wodniaka, to pachnie długo z dobrą projekcją.
Jak masz za dużo kasy i chcesz pachnieć czymś za 20 zł, ale chcesz wydać na to 340 zł, to kupuj Fougères Marines. W innym wypadku nie polecam.
PS w ankiecie daję 2.
lawenda, paczula, mech dębu, woda morska, piżmo, geranium.
![[Obrazek: foug%C3%A8res-marines.jpg]](http://montaleparfums.com/192/foug%C3%A8res-marines.jpg)
Niektóre marki przyzwyczajają nas do pewnych standardów oferując zapachy mające wspólny mianownik- czy to w postaci składników, czy pewnych podobieństw kompozycji. Nie inaczej jest w przypadku Montale. Słysząc tę nazwę od razu do głowy przychodzą nam oudowe siekiery, pachnące góra trzema składnikami, które potrafią zachwycić mimo to. Z tego słynie Montale. Oczywiście w portfolio tejże marki są również inne wody, które eksplorują tematy owocowe, gourmand czy klasyczne. Jednym z nich jest Fougères Marines. Pierwszy zgrzyt pojawia się na linii grupa zapachowa-przeznaczenie. Fougère jako uniseks? Zgrzyta również przy wertowaniu nut zapachowych- woda morska? WTF? Perfum na papierze nie powinno się sprawdzać- trzeba je poczuć. Cóż, tu już w ogóle zgrzyta i skrzypi, że bębenki pękają. Faktycznie nuty wodne zostały dobrze wyeksponowane. Ale gdzie te fougère? Gdzież ono gdzie? Ani w otwarciu, ani w sercu, a w bazie tym bardziej. Wygląda na to, że zostało na papierze, naniesiono je na flakon jako nazwę, ale zapomniano wlać z cieczą do środka.
Nuty morskie przeplatają się tutaj z owocowymi (WTF?!). Jakby jeść serek homogenizowany przy otwartym na maksimum kranie. Woda plus jakieś owoce. Nie pachnie to źle, nawet przyjemnie. Jednak mam wrażenie, że to woda za 20 zł, a nie perfumy za 340 zł! Nudno i słabo- poniżej przeciętnej. Montale niech klepie oudy z różą, a klasykę zostawi w spokoju.
Żeby nie było, że tylko narzekam to dodam, iż parametry techniczne są wyśmienite. Jak na wodniaka, to pachnie długo z dobrą projekcją.
Jak masz za dużo kasy i chcesz pachnieć czymś za 20 zł, ale chcesz wydać na to 340 zł, to kupuj Fougères Marines. W innym wypadku nie polecam.
PS w ankiecie daję 2.