Wtorek, 30 sierpień 2011, 12:19
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Sobota, 21 styczeń 2023, 19:41 przez Caruso. Edytowano łącznie: 1)
![[Obrazek: 375x500.406.jpg]](https://fimgs.net/mdimg/perfume/375x500.406.jpg)
nastał dzień sądu... jak by powiedział Arnold "das is wunderwaffe Judgment Day!" ciemne chmury spowiły niebo nad Opolem, zupełnie jak przed wyprzedażą rakiet do badmintona w Lidlu... ratlerek sąsiadki znów dostał zatwardzenia, a kury w okolicznych wioskach znoszą same zbuki.... znak to oczywisty ze na ziemię zstępuje antychryst....
tudzież pirath zwyczajowo koloryzuje, nakręcając pustosłowiem atmosferę przed spotkaniem z pachnidłem którego panicznie się boi* i unikał go przewlekle jak wizyty w salonie day SPA*...
ale ze swoimi demonami też trzeba umieć się zmierzyć i wypiąć na nie odważnie swą rachityczną pierś... sięgam nieśmiało i z namaszczeniem po drogocenną fiolkę skrywającą ostatni z wielkiej piątki kadzideł wszech czasów... zapach mający zdolność kruszenia skał i silikonowych wkładek w biustach gwiazdek muzyki pop...
proszę czytających o przyklęknięcie chociaż na jedno kolano... oto Armani z serii Prive - Bois d'Encens.... innymi słowy zapach boga, sacrum i inne religijne doniosłości...
nieśmiało drżącymi z podniecenia dłońmi ściągam zatyczkę i zanurzywszy dyżurny atomizer puszczam 3 chmury wprost na mój lewy nadgarstek.... nie wiedzieć czemu z lewego testuje mi się lepiej ale tak jest.... jako tło tej wiekopomnej chwili puściłem sobie płytę Nightwish'a Wishmaster.... niech się zatem dopełni...
pierwsze niuchnięcie powietrza nad dłonią i już czuję błogostan... to samo uczucie towarzyszy mi każdorazowo podczas pierwszego sztachnięcia się Guccim PH... ten zapach czarnego pieprzu charakterystyczny dla Gucia towarzyszy również otwarciu Armaniego... czuję pieprz czarny a chwilami również jakby kulki pieprzu ziołowego, ale bardzo słabo wyczuwalne jakby gdzieś daleko w głębi....
na szczególną uwagę zasługuje oleista konsystencja pachnidła... jest lekko tłustawe i pozostawia na skórze przez jakiś czas charakterystyczną tłustą, świecącą skórkę jak po zaaplikowaniu oliwki na skórę... dobrze to wróży jakości użytych składników...
po zaledwie paru minutach zgodnie ze sztuką perfumiarstwa rodem z Grass pieprz ustępuje miejsca (lecz nie całkowicie) czemuś nowemu... jakby kwaskowatemu, wytrawnemu i drzewnemu...
Armani jest pachnidłem maksymalnie prostym pod względem składu... dopełnieniem serca jest rześki vetiwer nadający wyzierającemu stopniowo już kadzidłu kwaskowatego polotu doprawionemu wytrawną słodyczą drewna cedrowego... jakie to proste i widowiskowe dzięki najwyższej jakości składnikom!
to drewno cedrowe prawie da się dotknąć dłonią.... vetiver jest tylko delikatnym muśnięciem źdźbła trawy o policzek i nos stanowiąc wraz z cedrem i olibanum niezwykle zgrane i widowiskowe trio....
mistrzowska to mieszanina... nic ni wyskakuje ponad inne składniki, nic nie pcha się na piedestał... nawet królewskiego pochodzenia olibanum jest pozbawione naturalnego zresztą parcia na tron...
kompozycja prosta pod względem składu, ale szlachetnie namieszana, gdzie czuć mistrzowski nos który z prostego połączenia trzech nut głównych wyczarował wiekopomne działo godne królów...
zapach tak majestatyczny, dumny i czysty, że z powodzeniem pod względem atencji którą na siebie ściąga może zasiąść na jednym tronie z równie szlachetnym acz pełnym przepychu amouage gold....
pod względem wzniosłości kompozycji pomiędzy tymi jakże skrajnymi pachnidłami można postawić znak równości... z jednej strony mamy uproszczony minimalistyczny Bois d'Encens,a z drugiej zapierający w sobie cały kunszt i dorobek olfaktoryczny wschodu Amouage Gold....
są tak różne a łączy je wspólny mianownik... są przykładem niesłychanej wirtuozerii kompozycji... to wyżyny Sztuki perfumiarskiej przez duże S.... chylę czoło...
by nie było zbyt idealnie dodam jednak łyżkę dziegciu do tej beczki miodu... spodziewałem się większego ŁAŁ po tym zapachu...
owszem jest piękny, szlachetny, doskonale gładki, wyważony i mistrzowski, ale totalnego szału na mnie nie zrobił... spodziewałem się dźgnięcia nożem pod serce znacznie silniejszego niż w przypadku Durbano - Rock Cristal, Amouage - Gold, Durbano - Black Turmaline czy CdG - Zagorsk, a tu co najwyżej mogę umieścić Armaniego gdzieś pomiędzy tymi Wielkimi Pachnidłami i nic ponadto....
jest to wielkie i wspaniałe pachnidło, ale czuję lekki niedosyt, bo czytając opisy spodziewałem się prawdziwego sakrum na miarę boga, a dostałem co najwyżej błogosławionego Cyryla bosego....
jednak i tak kupię sobie przynajmniej dekanta a docelowo flaszkę... zapach trafił na listę AMH obok wymienionej czwórki
* niepotrzebne skreślić
hito wa mikake ni yoranu mono...
http://www.fragrantica.com/member/40210/
http://perfumomania.wordpress.com/
http://www.fragrantica.com/member/40210/
http://perfumomania.wordpress.com/