Wtorek, 20 listopad 2012, 17:15
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Środa, 16 grudzień 2020, 12:51 przez Cookie13.)
O jeden Black Oud za dużo. I nie mam wcale na myśli bohatera niniejszego tematu, lecz zapach sygnowany nazwiskiem pana Montale'a. Bo Czarny Oud może być tylko jeden, i po premierowym nadgarstkowym teście tego pierwszego, wiem już który...
Black Oud o którym to mowa, to kompozycja samego Laurenta Mazzone w kooperacji z perfumiarzem Richardem Ibanezem, wypuszczona na rynek w roku 2011.
Deklarowany skład;
N.G.: gałka muszkatołowa, kminek, olibanum
N.S.: labdanum, oud
N.B.: drzewo cedrowe, drzewo sandałowe, wanilia, kastoreum, cywet, ambra
Swoje wrażenia opisuję na gorąco, więc wybaczcie niepoukładanie i - przede wszystkim - egzaltację, ale zapach jest po prostu obłędny. Agar w tej kompozycji gra pierwsze skrzypce, jest niekwestionowanym solistą, ale pozostałe instrumenty że tak powiem, także mają cudowne partie do wygrania. Nuty przyprawowe są ciemne i korzenne, kadzidło szlachetne i pierwotne zarazem przybiera barwę popiołu, a ingrediencje animalne zaskakująco łatwo poddają się odrealnionej i iście magicznej atmosferze zapachu, wnosząc weń pewną nieprzesadną dozę zmysłowości i ciepła. Trudno to zwerbalizować, ale Black Oud chociaż jest pachnidłem ewidentnie oudowym, to jego całościowe brzmienie zaskakuje wielowymiarowością, a może nawet czymś nowatorskim. Póki co jestem pod wielkim wrażeniem.
![[Obrazek: qkbK9X9.jpg]](https://i.imgur.com/qkbK9X9.jpg)
---
Recenzja pod poniższym adresem na 23 stronie magazynu;
https://issuu.com/dayandnight/docs/maj2013
Black Oud o którym to mowa, to kompozycja samego Laurenta Mazzone w kooperacji z perfumiarzem Richardem Ibanezem, wypuszczona na rynek w roku 2011.
Deklarowany skład;
N.G.: gałka muszkatołowa, kminek, olibanum
N.S.: labdanum, oud
N.B.: drzewo cedrowe, drzewo sandałowe, wanilia, kastoreum, cywet, ambra
Swoje wrażenia opisuję na gorąco, więc wybaczcie niepoukładanie i - przede wszystkim - egzaltację, ale zapach jest po prostu obłędny. Agar w tej kompozycji gra pierwsze skrzypce, jest niekwestionowanym solistą, ale pozostałe instrumenty że tak powiem, także mają cudowne partie do wygrania. Nuty przyprawowe są ciemne i korzenne, kadzidło szlachetne i pierwotne zarazem przybiera barwę popiołu, a ingrediencje animalne zaskakująco łatwo poddają się odrealnionej i iście magicznej atmosferze zapachu, wnosząc weń pewną nieprzesadną dozę zmysłowości i ciepła. Trudno to zwerbalizować, ale Black Oud chociaż jest pachnidłem ewidentnie oudowym, to jego całościowe brzmienie zaskakuje wielowymiarowością, a może nawet czymś nowatorskim. Póki co jestem pod wielkim wrażeniem.
![[Obrazek: qkbK9X9.jpg]](https://i.imgur.com/qkbK9X9.jpg)
---
Recenzja pod poniższym adresem na 23 stronie magazynu;
https://issuu.com/dayandnight/docs/maj2013