Niedziela, 11 wrzesień 2016, 21:18
Nazwa "Power" wybitnie przekłamana, nazwałbym tę wodę raczej Kenzo Subtle. Ale to nie jest zarzut. Flakon za to prześwietny. A co do zapachu, to dzięki opiniom o nim jako uniseksie zbaczającym w kobiecą stronę utwierdziłem się w przekonaniu, że mam dużą tolerancję na wody nietryskające testosteronem. Przy noszeniu go nie miałem ani jednej myśli o niemęskości tego świeżego kwiatowego zapachu i czułem się w nim świetnie. Nawet nie spodziewałem się, że tak mocno wytyka mu się kobiecą naturę. Przy dyskusjach o starych zapachach spotykałem na forum opinie, że "takich wód jak [wstaw ulubiony powerhouse z lat 80.] już nie robią i teraz są same przyjemniaczki, a nie zapachy dla prawdziwych mężczyzn". A ja tutaj zasmęcę na odwrotną nutę. W mainstreamie mało jest właśnie takich subtelnych, rzekomo niemęskich wód. Dior Homme przekonał tłumy do szminkowego irysu w męskich zapachach, ale gdzie są następcy lekkiego Kenzo Power?