Czwartek, 29 maj 2025, 18:55
![[Obrazek: Kkg4Eti.jpeg]](https://i.imgur.com/Kkg4Eti.jpeg)
Nature Insolente - Maison Matine
Premiera; 2021
Twórczyni; Philippine Courtiere
Skład
N.G.; cytryna, bergamotka, pomarańcza
N.S.; melon miodowy, mięta, konwalia
N.B.; wetiwer, cedr, piżmo
Nature Insolente to inkarnacja Limon Verde w mocniejszym i jeszcze ciekawszym rozwinięciu wielu wątków.
Jest to aromat przesycony zielenią na kilku płaszczyznach. Zieleń świeżych łodyg, pędów i młodych liści, miesza się z przenicowaną kwaśnością zielenią cytrusowych skórek, a także z odświeżającą zielenią mięty, co chwilami przywodzi na myśl niuchnięcie zimnej bryzy z brazylijskiego drinka Caipirinha.
Wmieszany w ten kalejdoskop zieleni jest akord kwiatowy, bardzo łąkowy w brzmieniu, co prowadzi do oczywistych skojarzeń z wymienioną w składzie konwalią. To ubogaca obraz nie przyciągając zapachu na kobiecą stronę mocy. Czuć także taki specyficzny botaniczno-wodny pierwiastek, niemal krystalicznie czysty. Fajnie ta ostrość miesza się z czymś, co może przypominać mleczność figowych liści. Przynosi to przyjemną grę kontrastów na zasadzie chłodno-ciepło. A przy tym wyłuskać da się także i cytrusową cierpkość, nieco subtelnej miodowej słodyczy, a wszystko to zaserwowane naturalnie i na rześko.
Najlepszy okres dla Nature Insolente teoretycznie już się zaczął, chociaż maj w tym roku temperaturą nie rozpieszcza. Ale jak buchnie latem, to akurat będzie jak znalazł, bo to wybitnie słoneczna kompozycja w klimacie nie tylko Limon Verde, ale także na przykład Batucady.
Parametry względem Limon Verde rzeczywiście uległy poprawie, bo trwałość oscyluje wokół 9-10 godzin przy mocniejszej niż u Guerlain średnio-umiarkowanej projekcji, uzyskiwanej raczej z obfitej aplikacji (tak było w zimnym maju).
Ocena; mocne "5".
Przeprowadziłem także testy globalne już w typowo wiosenno-letniej aurze. Temperatura była wysoka, prawie dwadzieścia osiem stopni. Słońce na otwartej przestrzeni operowało mocno. W takich warunkach Nature Insolente zdawał się znikać i w ogóle go nie czułem na sobie, ale wystarczyło przemieścić się do cienia, żeby ponownie smużki zapachu zaczęły dolatywać do receptorów. W tym czasie zapach był wyczuwalny dla innych przez cały czas, ale - tak jak pisałem w pierwszym poście - trzeba raczej aplikować obficie, bo projekcja nie dorównuje trwałości.