Wtorek, 1 kwiecień 2025, 16:24
Fr.: Gucci Bloom Parfum marki Gucci to orientalno - kwiatowe perfumy dla kobiet. Są to nowe perfumy, Gucci Bloom Parfum został wydany w 2025 roku. Twórcą kompozycji zapachowej jest Alberto Morillas. Nutami głowy są Kwitnący nocą jaśmin i Rangun biegów pełzających; nutami serca są Kwiat pomarańczy, Tuberoza i Jaśmin wielkolistny; nutami bazy są Wanilia, Absolut wanilii, Bursztyn i Balsam peruwiański.
![[Obrazek: 375x500.102753.jpg]](https://fimgs.net/mdimg/perfume/375x500.102753.jpg)
Spodobała mi się czarna butelka i zaintrygował opis Budzyka (za Nez de Luxe), skrót:
"Najnowsza odsłona tych perfum robi duże wrażenie. Gucci Bloom Parfum to upojne, gęste kwiaty, które pachną bardzo współcześnie. Zdaje się jednak, że dodano do nich kropelkę czegoś w stylu Estee Lauder Youth Dew i Dior Poison.
Ta kropla akordu dawnych lat dodaje im niesamowitej głębi i siły wyrazu.
W przypadku Gucci Bloom Parfum mamy z jednej strony podbicie balsamiczne, ambrowo-przyprawowe i orientalne. To pół kropli tego retrowątku. Drugą połówkę stanowi ciepły, pełny bukiet kwiatowy, trochę jadowity, trochę przytłaczający, taki jaki niegdyś Poison. Te wrażenia nie definiują zapachu jako całości. Dodają mu tylko ikry.
Kompozycja jest bardzo ciepła. Otulająca.
Według mnie kwiaty w tych perfumach nie są żywe. To płatki zasuszone w starej książce lub kruszący się bukiet, który stoi na toaletce od lat.
W Bloom Parfum mamy delikatne akordy pudrowo-słodkie, kosmetyczne.
Sama słodycz jest tutaj nieoczywista. To właśnie takie ciepły cukier kwiatowy, który paruje w gorący dzień. Nie jest to karmel, ani toffi, ani żadne rzeczy jadalne. Jest w nim za to pewna drzewność. I tym sposobem znowu dochodzę do skojarzeń książkowych i pudrowych. W tym czasie z akordu kwiatowego wyłania się na front coś jak heliotrop i kwiat pomarańczy (nie są deklarowane w oficjalnym spisie nut). Pachnie trochę jak Gucci Eau de Parfum, trochę jak Neroli Blanc Intense. I właśnie kwiat pomarańczy na podbiciu wanilii i pudrowego heliotropu zdaje się głównym donorem słodyczy.
Czasami zapach ten kojarzy mi się też z rozgrzanym ogrodem zaraz po zmroku. Kiedy ciepłe płatki emanują jeszcze potęgą olejków, ale powietrze już delikatnie się ochładza.
Te wszystkie wrażenia trwają przez 4-5 godzin. Później dzieje się gorzej. Kwiaty przybierają bardziej świeżą, masową i nowoczesną formę. Są nieco metaliczne, mało naturalne, molekułowe. Wanilia traci swój wartościowy twist i staje się zleżałym cukrem wanilinowym. W tej końcówce to robi się po prostu dramat. Natomiast ona nie trwa jakoś bardzo długo. 4-5 godzin mamy wysokiego poziomu i tylko 2-3 niskiego".
Cóż, chyba wąchaliśmy coś innego, lub Budzyk żywi znacznie większą życzliwość do tej nowości Gucci niż ja.
Od początku jest sztucznie słodko, tą taką scukrzoną słodyczą w stylu BR540 i waniliną, z jakaś tam nijaką nutą białych kwiatów, tanią i syntetyczną, plus mleczno-mdła baza.
Parametry trudno oceniać po teście nadgarstkowym, ale dałam z 5 psików dwie godziny temu i już niewiele czuję, od początku pachniało dość delikatnie.
![[Obrazek: 375x500.102753.jpg]](https://fimgs.net/mdimg/perfume/375x500.102753.jpg)
Spodobała mi się czarna butelka i zaintrygował opis Budzyka (za Nez de Luxe), skrót:
"Najnowsza odsłona tych perfum robi duże wrażenie. Gucci Bloom Parfum to upojne, gęste kwiaty, które pachną bardzo współcześnie. Zdaje się jednak, że dodano do nich kropelkę czegoś w stylu Estee Lauder Youth Dew i Dior Poison.
Ta kropla akordu dawnych lat dodaje im niesamowitej głębi i siły wyrazu.
W przypadku Gucci Bloom Parfum mamy z jednej strony podbicie balsamiczne, ambrowo-przyprawowe i orientalne. To pół kropli tego retrowątku. Drugą połówkę stanowi ciepły, pełny bukiet kwiatowy, trochę jadowity, trochę przytłaczający, taki jaki niegdyś Poison. Te wrażenia nie definiują zapachu jako całości. Dodają mu tylko ikry.
Kompozycja jest bardzo ciepła. Otulająca.
Według mnie kwiaty w tych perfumach nie są żywe. To płatki zasuszone w starej książce lub kruszący się bukiet, który stoi na toaletce od lat.
W Bloom Parfum mamy delikatne akordy pudrowo-słodkie, kosmetyczne.
Sama słodycz jest tutaj nieoczywista. To właśnie takie ciepły cukier kwiatowy, który paruje w gorący dzień. Nie jest to karmel, ani toffi, ani żadne rzeczy jadalne. Jest w nim za to pewna drzewność. I tym sposobem znowu dochodzę do skojarzeń książkowych i pudrowych. W tym czasie z akordu kwiatowego wyłania się na front coś jak heliotrop i kwiat pomarańczy (nie są deklarowane w oficjalnym spisie nut). Pachnie trochę jak Gucci Eau de Parfum, trochę jak Neroli Blanc Intense. I właśnie kwiat pomarańczy na podbiciu wanilii i pudrowego heliotropu zdaje się głównym donorem słodyczy.
Czasami zapach ten kojarzy mi się też z rozgrzanym ogrodem zaraz po zmroku. Kiedy ciepłe płatki emanują jeszcze potęgą olejków, ale powietrze już delikatnie się ochładza.
Te wszystkie wrażenia trwają przez 4-5 godzin. Później dzieje się gorzej. Kwiaty przybierają bardziej świeżą, masową i nowoczesną formę. Są nieco metaliczne, mało naturalne, molekułowe. Wanilia traci swój wartościowy twist i staje się zleżałym cukrem wanilinowym. W tej końcówce to robi się po prostu dramat. Natomiast ona nie trwa jakoś bardzo długo. 4-5 godzin mamy wysokiego poziomu i tylko 2-3 niskiego".
Cóż, chyba wąchaliśmy coś innego, lub Budzyk żywi znacznie większą życzliwość do tej nowości Gucci niż ja.
Od początku jest sztucznie słodko, tą taką scukrzoną słodyczą w stylu BR540 i waniliną, z jakaś tam nijaką nutą białych kwiatów, tanią i syntetyczną, plus mleczno-mdła baza.
Parametry trudno oceniać po teście nadgarstkowym, ale dałam z 5 psików dwie godziny temu i już niewiele czuję, od początku pachniało dość delikatnie.