Środa, 4 maj 2016, 19:27
Cudo. Dziś odbyłem duży test Escape. To jednak prawda, że to co CK stworzył przed latami '00 było dużo lepsze niż to co serwują nam teraz. Mam nostalgię do czasów mojego dzieciństwa, lat 90tych. Stąd jestem zwykle entuzjastycznie nastawiony do tego co wtedy produkowano. Jakościowo wiele rzeczy z tamtego okresu biło na głowę dzisiejszy szajs.
Dawno nie wąchałem zapachu tak bardzo zmieniajacego swoje oblicze w ciągu kilku godzin od aplikacji. Trudno mi tu wyłuskać wszystkie poszczególne nuty, szczególnie, że w spisie widnieją nuty morskie. Z tymi zawsze mam problem, gdyż zawsze zasłaniają mi to co dzieje się wokół nich. W Escape na początku czuję coś gorzkiego. Nie wiem co to takiego, ale przez pierwsze 30-40 minut zapach jest kompletnie niezrozumiałą gorzką papką. Wiele osób pewnie zmyłoby go z siebie i sobie odpuściło. Ja jednak nie dałem za wygraną i po tym czasie do moich nozdrzy zaczęła docierać zielona słodycz. Cudowna i niesamowita. Trochę syntetyczna, ale domyślam się, że ten typ tak ma. To prawda, że CK One to kontynuacja myśli rozpoczętej w Escape, widzę tu wiele podobieństw, z tym, że One jest dużo bardziej pudrowy, lekko mydlany i kwiatowy. W Escape w tle oprócz słodyczy przygrywa jakaś gorzka nuta. Bardzo przyjemna. Zastanawiam się nad nabyciem Escape. Póki co jednak muszę zredukować jeszcze kolekcję i przemyśleć, czy tak podobny do Ck One zapach jest mi potrzebny. Odstrasza mnie też kiepska projekcja. O ile trwałość to przynajmniej 8 godzin, tak projekcja po 3-4 godzinach mocno przycicha.
Co ciekawe, jak testowałem go kiedyś nadgarstkowo i blotterowo trudno mi było rozpoznać ten zapach, dopiero dziś na sobie uświadomiłem sobie jak popularnym zapachem musiał kiedyś być. Wiele razy czułem go na ludziach. Jednak od tego czasu upłynęło wiele wody w rzece...