Czwartek, 25 styczeń 2018, 19:23
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Czwartek, 12 styczeń 2023, 00:51 przez Caruso. Edytowano łącznie: 1)
Piramida nut:
cytryna, bergamotka, kwiat pomarańczy
lawenda, nuty przyprawowe
mech dębowy, lawenda, bursztyn
Porównując skład do podstawowej wersji Duc de Vervins, nie ma tutaj geranium, piżma i paczuli, szałwii i rozmarynu (choć te dwa ostatnie mam wrażenie, że jakoś upchnięto w "nutach przyprawowych").
Porównując zapach do podstawowej wersji (gdzie dominowała pylista, sucha, do bólu wytrawna, że aż gorzka lawenda oraz tona mchu dębowego), wersja L'Extreme jest mniej wytrawna, sucha i pylista, za to bardziej zaokrąglona i zrównoważona. Może to ten bursztyn łagodzi ton. Trochę DdV L'Extr. przypomina klimat Drakkara, ale jest przy tym jakby bardziej, hmm, elegancki? O ile Drakkar pachniał mi kioskiem Ruchu za PRLu, co to "ja tu mięso mam!", to DdV l'Extreme to taka bardziej wyrafinowana drogeria
Cytrusów z otwarcia praktycznie nie czuć, pewnie mają zadanie uruchomić projekcję pozostałych nut i nadać świeżości reszcie składników. Lawenda pięknie wybrzmiewa podbita przyprawami, wśród których wydaje mi się szałwia jest jednak obecna. Baza jest klasycznie męska, mech przytrzymuje nietrwałe z natury nuty lawendy bardzo długo. Wydaje mi się, że składnikiem bursztynu jest kumaryna, bo wyczuwam jej fougere'ową rolę w mieszance bazowej.
Trwałość u mnie gargantuiczna, trzyma się skóry nawet po prysznicu. Projekcja na początku porażająca, po 2-3 godzinach wciąż bardzo dobra.
cytryna, bergamotka, kwiat pomarańczy
lawenda, nuty przyprawowe
mech dębowy, lawenda, bursztyn
Porównując skład do podstawowej wersji Duc de Vervins, nie ma tutaj geranium, piżma i paczuli, szałwii i rozmarynu (choć te dwa ostatnie mam wrażenie, że jakoś upchnięto w "nutach przyprawowych").
Porównując zapach do podstawowej wersji (gdzie dominowała pylista, sucha, do bólu wytrawna, że aż gorzka lawenda oraz tona mchu dębowego), wersja L'Extreme jest mniej wytrawna, sucha i pylista, za to bardziej zaokrąglona i zrównoważona. Może to ten bursztyn łagodzi ton. Trochę DdV L'Extr. przypomina klimat Drakkara, ale jest przy tym jakby bardziej, hmm, elegancki? O ile Drakkar pachniał mi kioskiem Ruchu za PRLu, co to "ja tu mięso mam!", to DdV l'Extreme to taka bardziej wyrafinowana drogeria
Cytrusów z otwarcia praktycznie nie czuć, pewnie mają zadanie uruchomić projekcję pozostałych nut i nadać świeżości reszcie składników. Lawenda pięknie wybrzmiewa podbita przyprawami, wśród których wydaje mi się szałwia jest jednak obecna. Baza jest klasycznie męska, mech przytrzymuje nietrwałe z natury nuty lawendy bardzo długo. Wydaje mi się, że składnikiem bursztynu jest kumaryna, bo wyczuwam jej fougere'ową rolę w mieszance bazowej.
Trwałość u mnie gargantuiczna, trzyma się skóry nawet po prysznicu. Projekcja na początku porażająca, po 2-3 godzinach wciąż bardzo dobra.