Sobota, 22 styczeń 2022, 09:09
To orientalno-fougere perfumy dla kobiet, których współautorami są Anne Flipo i Carlos Benaim
Głowa: lawenda, mandarynka, czarna porzeczka, petitgrain
Serce: lawenda, kwiat pomarańczy, jaśmin
Baza: wanilia, piżmo, cedr, ambra
Fajne. Pomimo ironicznych grymasów znawczyń i ekspertów sztuki olfaktorycznej uważam, że to przyzwoite pachnidło. Bo niby jakie powinno być? Perfumy idealne nie istnieją. Wszystkim nie dogodzisz. Krytycy wypominają im wtórność i bezpieczną nijakość, myląc z uniwersalnością. Stawiają zarzut, że nic nowego sobą nie wnoszą i ignorują tysiące zadowolonych konsumentek. Najbardziej bawi mnie opinia, według której zapach jest zbyt poważny. No koniecznie muszę zapytać znajomego przedsiębiorcę pogrzebowego, jakiego rodzaju kosmetyków używają w jego firmie. Chociaż z drugiej strony moja siostra pracująca w skarbówce bardzo je sobie chwali, a to śmiertelnie poważna instytucja, siostra też. Przecież to niepoważne. Pachnij po swojemu człowieku i daj pachnieć innym. Libre znakomicie to umożliwia.
Sporo lawendy, która, moim zdaniem niesłusznie, uważana jest za typowy składnik przypisany do męskich kompozycji. Tu pełni rolę fundamentu wspierającego pozostałe ingrediencje. W ich anturażu brzmi jak najbardziej kobieco. Żadnej fałszywej nuty. I jeszcze jeden drobiazg - nie jestem obiektywny, bo bardzo lubię lawendę. Z aktorów drugiego planu moje wyróżnienie przypada wanilii na białych kwiatach, które neutralizują jej często spożywczy zaśpiew. Zdobywa je również cedr, który pełni rolę schładzającego całość "klimatyzatora". Z detekcją pozostałej, skromnej obsady mam już pewien problem, ale to co czuję, w zupełności wystarczy.
Nie są to perfumy, które rekomenduję podlotkom i pannom na wydaniu. Nie epatują modną słodyczą (czy raczej przsłodzeniem) i jest w nich jakiś zdystansowany chłód, ale na kobiecie mającej za sobą okres dojrzewania, powinny dobrze się sprawdzić. Biorąc pod uwagę ich charakter, przeciętną trwałość i projekcją oraz wspomnianą wcześniej uniwersalność, odnoszę wrażenie, że będzie to trafny wybór na work-scent. Zwłaszcza wtedy, kiedy potrzebna jest stonowana elegancja, a nie wytworność oraz gdy emanacja seksapilem w pracy byłaby nie na miejscu. Nic tylko pachnieć lub wąchać i nie przejmować się epitetami gadających głów.
Podziękowania dla @rumiankaa za udostępnienie cieczy testowej.
Głowa: lawenda, mandarynka, czarna porzeczka, petitgrain
Serce: lawenda, kwiat pomarańczy, jaśmin
Baza: wanilia, piżmo, cedr, ambra
Fajne. Pomimo ironicznych grymasów znawczyń i ekspertów sztuki olfaktorycznej uważam, że to przyzwoite pachnidło. Bo niby jakie powinno być? Perfumy idealne nie istnieją. Wszystkim nie dogodzisz. Krytycy wypominają im wtórność i bezpieczną nijakość, myląc z uniwersalnością. Stawiają zarzut, że nic nowego sobą nie wnoszą i ignorują tysiące zadowolonych konsumentek. Najbardziej bawi mnie opinia, według której zapach jest zbyt poważny. No koniecznie muszę zapytać znajomego przedsiębiorcę pogrzebowego, jakiego rodzaju kosmetyków używają w jego firmie. Chociaż z drugiej strony moja siostra pracująca w skarbówce bardzo je sobie chwali, a to śmiertelnie poważna instytucja, siostra też. Przecież to niepoważne. Pachnij po swojemu człowieku i daj pachnieć innym. Libre znakomicie to umożliwia.
Sporo lawendy, która, moim zdaniem niesłusznie, uważana jest za typowy składnik przypisany do męskich kompozycji. Tu pełni rolę fundamentu wspierającego pozostałe ingrediencje. W ich anturażu brzmi jak najbardziej kobieco. Żadnej fałszywej nuty. I jeszcze jeden drobiazg - nie jestem obiektywny, bo bardzo lubię lawendę. Z aktorów drugiego planu moje wyróżnienie przypada wanilii na białych kwiatach, które neutralizują jej często spożywczy zaśpiew. Zdobywa je również cedr, który pełni rolę schładzającego całość "klimatyzatora". Z detekcją pozostałej, skromnej obsady mam już pewien problem, ale to co czuję, w zupełności wystarczy.
Nie są to perfumy, które rekomenduję podlotkom i pannom na wydaniu. Nie epatują modną słodyczą (czy raczej przsłodzeniem) i jest w nich jakiś zdystansowany chłód, ale na kobiecie mającej za sobą okres dojrzewania, powinny dobrze się sprawdzić. Biorąc pod uwagę ich charakter, przeciętną trwałość i projekcją oraz wspomnianą wcześniej uniwersalność, odnoszę wrażenie, że będzie to trafny wybór na work-scent. Zwłaszcza wtedy, kiedy potrzebna jest stonowana elegancja, a nie wytworność oraz gdy emanacja seksapilem w pracy byłaby nie na miejscu. Nic tylko pachnieć lub wąchać i nie przejmować się epitetami gadających głów.
Podziękowania dla @rumiankaa za udostępnienie cieczy testowej.