Piątek, 6 lipiec 2012, 15:21
Zainspirowany opisami fqjciora i niejako przymuszony tropikalnymi temperaturami postanowiłem przetestować zapachy Atelier Cologne. Po pierwszych psiknięciach z sześciu, których próbki zamówiłem, najbardziej spodobał mi się Trefle Pur. A oto skład:
góra: absolut z koniczyny, gorzka pomarańcza, kardamon, bazylia
serce: liście fiołka, tunezyjska neroli (kwiat gorzkiej pomarańczy)
baza: mech, paczuli, piżmo
W otwarciu czuć, że jest to Cologne, jest świeżo, orzeźwiająco, radośnie, ale nie banalnie. A to dlatego, że oprócz typowych dla tego gatunku nut, czuć świeżo skoszoną łąkę. Czyżby absolut koniczyny? Zielono mi! (liście fiołka?) Cytrusowość, reprezentowana tu przez pomarańczę, nie jest nachalna, przepychają się z nią nuty zielone - raz jedne, raz drugie wydają się dominować. Wydają się, bo w gruncie rzeczy walka jest wyrównana. Właśnie raczej walka niż harmonia, choć równowaga może być i tu i tam.
Po godzinie zapach przypomina mi specyficzną czystość White od Lalique. Wędruje w kierunku może nie detergentowym, ale takiej mydlanej świeżości jaką wąchałem (ale dawno i przypadkowo, więc nie mam pojęcia o szczegółach) chyba u Prady albo właśnie w White.
Zapach ma projekcję raczej dyskretną, cieszy się nim przede wszystkim nosiciel. Stopniowo cichnie, a trwałość - dużo lepsza niż wody kolońskiej, kończy się na 8 godzinach (choć już tylko bliskoskórnie), co jest wynikiem bardzo dobrym. Ktoś miał jeszcze z nim do czynienia?
góra: absolut z koniczyny, gorzka pomarańcza, kardamon, bazylia
serce: liście fiołka, tunezyjska neroli (kwiat gorzkiej pomarańczy)
baza: mech, paczuli, piżmo
W otwarciu czuć, że jest to Cologne, jest świeżo, orzeźwiająco, radośnie, ale nie banalnie. A to dlatego, że oprócz typowych dla tego gatunku nut, czuć świeżo skoszoną łąkę. Czyżby absolut koniczyny? Zielono mi! (liście fiołka?) Cytrusowość, reprezentowana tu przez pomarańczę, nie jest nachalna, przepychają się z nią nuty zielone - raz jedne, raz drugie wydają się dominować. Wydają się, bo w gruncie rzeczy walka jest wyrównana. Właśnie raczej walka niż harmonia, choć równowaga może być i tu i tam.
Po godzinie zapach przypomina mi specyficzną czystość White od Lalique. Wędruje w kierunku może nie detergentowym, ale takiej mydlanej świeżości jaką wąchałem (ale dawno i przypadkowo, więc nie mam pojęcia o szczegółach) chyba u Prady albo właśnie w White.
Zapach ma projekcję raczej dyskretną, cieszy się nim przede wszystkim nosiciel. Stopniowo cichnie, a trwałość - dużo lepsza niż wody kolońskiej, kończy się na 8 godzinach (choć już tylko bliskoskórnie), co jest wynikiem bardzo dobrym. Ktoś miał jeszcze z nim do czynienia?