Wtorek, 3 lipiec 2012, 22:29
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Poniedziałek, 11 styczeń 2021, 19:52 przez pblonski.)
Skład:
Serce- jaśmin, geranium.
Baza- drewno sandałowe, fasola tonka, ambra, piżmo, wetyweria.
W powyższym składzie nie ma nut otwarcia. Zapewne jest to celowe, gdyż woda ta otwiera się zwyczajnym uderzeniem alkoholu. Spirytus atakuje nasze nozdrza i trzeba chwili, by zaczęły się uwalniać pachnące molekuły. I jakież to molekuły do nas docierają? Bardzo bym chciał napisać, że to ww jaśmin i geranium. Ale tak nie jest. Po niedawnych testach Amouage Honour Man przypomniałem sobie, jak to zielsko pachnie. Natomiast jaśmin króluje w męskim Goldzie. Nie bez powodu przytaczam te wody, gdyż w nich te nuty ukazane są bardzo wyraziście i naturalnie. Zatem tego tutaj nie ma. A co jest w takim razie? Tony piżma. Białego, czystego piżma dosłodzonego zapewne tonką i sandałowcem. Gdyby nieco zagęścić ten zapach, podlać go cywetem dostalibyśmy coś w rodzaju Muscs Koublai Khan. Nie żartuję. Składnik ten jest tutaj bardzo podobny do tego Lutensowskiego. Oczywiście w niszowej wodzie jest doprawiony w taki sposób, by interpretował zapach człowieka sprzed niespełna 8 stuleci. W White Musk tych hardkorowych nut nie ma. Jest cholernie przyjemnie. I mimo, iż jest to bardzo monotematyczna woda, daje ogromną przyjemność z jej noszenia. Nie rozwija się na skórze w jakiś zaskakujący sposób. O ile w ogóle się rozwija. Na mnie pachnie w zasadzie od początku do końca tak samo. Trwałość jest straszna. Kilkanaście godzin. Projekcja umiarkowana i zależna od ilości psiknięć.
Ogromnym plusem White Musk jest jego naturalność. Woda za ~20€ pachnie tak, jakby do flakonu wlano składniki bardzo wysokiej jakości. Może nie ma ich tam za wiele, ale przy takiej cenie raczej byłoby pewnym, iż będzie walić chemią. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony.
White Musk z powodzeniem może stać się zapachem całorocznym. Jeśli ktoś lubi proste, niezobowiązujące wonie, które przede wszystkim przyjemnie pachną, nie będzie zawiedziony. Lekka, piżmowa mgiełka uprzyjemni nam każdą chwilę.
Jedyne, do czego MUSZĘ się przyczepić, to zatyczka. O ile jeszcze samo szkło jest bardzo ładne, tak ten element to jakiś koszmar perfumiarza. Zwykły walec z nierdzewki wciskany na chama na atomizer. Biorąc to do ręki mam ochotę na szybką aplikację i patrzenie z daleka na butelkę. No koszmar no.
Moja ocena w ankiecie to bardzo mocne 4. Wiele "luskusowych" marek mogłoby brać przykład i tak pachnieć. Tutaj, bez tej wysokopółkowej otoczki otrzymujemy produkt nie tylko wysokiej jakości, ale dający sporo przyjemności z używania.
Serce- jaśmin, geranium.
Baza- drewno sandałowe, fasola tonka, ambra, piżmo, wetyweria.
W powyższym składzie nie ma nut otwarcia. Zapewne jest to celowe, gdyż woda ta otwiera się zwyczajnym uderzeniem alkoholu. Spirytus atakuje nasze nozdrza i trzeba chwili, by zaczęły się uwalniać pachnące molekuły. I jakież to molekuły do nas docierają? Bardzo bym chciał napisać, że to ww jaśmin i geranium. Ale tak nie jest. Po niedawnych testach Amouage Honour Man przypomniałem sobie, jak to zielsko pachnie. Natomiast jaśmin króluje w męskim Goldzie. Nie bez powodu przytaczam te wody, gdyż w nich te nuty ukazane są bardzo wyraziście i naturalnie. Zatem tego tutaj nie ma. A co jest w takim razie? Tony piżma. Białego, czystego piżma dosłodzonego zapewne tonką i sandałowcem. Gdyby nieco zagęścić ten zapach, podlać go cywetem dostalibyśmy coś w rodzaju Muscs Koublai Khan. Nie żartuję. Składnik ten jest tutaj bardzo podobny do tego Lutensowskiego. Oczywiście w niszowej wodzie jest doprawiony w taki sposób, by interpretował zapach człowieka sprzed niespełna 8 stuleci. W White Musk tych hardkorowych nut nie ma. Jest cholernie przyjemnie. I mimo, iż jest to bardzo monotematyczna woda, daje ogromną przyjemność z jej noszenia. Nie rozwija się na skórze w jakiś zaskakujący sposób. O ile w ogóle się rozwija. Na mnie pachnie w zasadzie od początku do końca tak samo. Trwałość jest straszna. Kilkanaście godzin. Projekcja umiarkowana i zależna od ilości psiknięć.
Ogromnym plusem White Musk jest jego naturalność. Woda za ~20€ pachnie tak, jakby do flakonu wlano składniki bardzo wysokiej jakości. Może nie ma ich tam za wiele, ale przy takiej cenie raczej byłoby pewnym, iż będzie walić chemią. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony.
White Musk z powodzeniem może stać się zapachem całorocznym. Jeśli ktoś lubi proste, niezobowiązujące wonie, które przede wszystkim przyjemnie pachną, nie będzie zawiedziony. Lekka, piżmowa mgiełka uprzyjemni nam każdą chwilę.
Jedyne, do czego MUSZĘ się przyczepić, to zatyczka. O ile jeszcze samo szkło jest bardzo ładne, tak ten element to jakiś koszmar perfumiarza. Zwykły walec z nierdzewki wciskany na chama na atomizer. Biorąc to do ręki mam ochotę na szybką aplikację i patrzenie z daleka na butelkę. No koszmar no.
Moja ocena w ankiecie to bardzo mocne 4. Wiele "luskusowych" marek mogłoby brać przykład i tak pachnieć. Tutaj, bez tej wysokopółkowej otoczki otrzymujemy produkt nie tylko wysokiej jakości, ale dający sporo przyjemności z używania.