Piątek, 23 lipiec 2021, 20:23
Witam wszystkich miłośników zapachów ***
Cieszę się bardzo, że mogę dołączyć do grona miłośników wrażeń olfaktorycznych... Choć mój nos do tuzów perfumeryjnych nie należy, i ma dość sprecyzowane gusta. Najbardziej w perfumach zdaje się być zainteresowany labdanum. Kilka zapachów uwiodło go na przepadłe... Przede wszystkim nieodżałowany wycofany Matthew Williamson Incense miał w sobie to wszystko co potrzebne w odpowiednich proporcjach z wielką mocą, wydzielam go sobie więc "od wielkiego dzwonu" (poznałam go dzięki próbce od Sabbath jakieś 10 lat temu, za co jestem Jej dozgonnie wdzięczna ). Na drugiem miejscu ex æquo plasują się obecnie: drapacz chmur Grey Labdanum marki Abel i ostatnia miłość: Larmes du Désert Atelier des Ors to po prostu nokturn cis - moll grający na skórze, oby trwał wiecznie w perfumeriach .
W internetowych recenzjach ta trójka nie zdobywa laurów, jeden więc przynajmniej cichy wielbiciel wyszedł właśnie z ukrycia ...
I to jest w zasadzie jedna strona księżyca, całoroczna, lewa... (należy też do niej hektolitr olejku mirra z nardem od papaandrea przywieziony z Jerozolimy -drugim słoiczkiem z nardem bez domieszek także nie wzgardzę ).
Po drugiej stronie, gromadzą się zapachy takie jak: L'Eau par Kenzo (stara, nastoletnia miłość nie rdzewieje), Charmes et Feuilles The Different Company, Reflection Woman Amouage, Cologne Baiser Vole Cartiera albo świeżak orzeźwiak Thierr'ego Muglera Cologne...Czyli wariacje wokół białych kwiatów (oprócz kompanii urokliwych liści, które lubią kaprysić na mojej skórze i czasem pachną jak million dolarów obłędnym sopranem paczuli wirującej z miętą, w mandarynkowym wysokim c podbitym szałwią i majerankiem, a czasem - zwłaszcza zimą gdy jestem wychłodzona, jak przyklapnięte kuchenne ziółka, trzymane nieco za długo w wodzie ) . Prawa strona księżyca lubi więc lato, słoneczko, ciepło i urlop.
Od czasu do czasu mam fazę na otulacze w rodzaju Elixir des Merveilles Hermèsa albo Euphoria Amber Gold Calvina Kleina czy moje ostatnie znalezisko (i wariacja na ten sam temat co Mugler) czyli Al Haramain Portfolio Neroli Canvas .
Rzadziej nosimy się z Ginestet Le Boise czy Sauvignonne, Al-Rehab Oud & Rose albo Lubną albo też Royal Amber Orientici, choć ten ostatni tylko ze względu na trwałość ok 4 h bo to fajny, niedrogi przyjemniaczek.
Podsumowując: balsamiczno -ambrowe kadzidlaki lub białe kwiaty nieduszące, to taki leitmotiv, który najbardziej lubią moje nozdrza.
*** {Dekadę temu rejestrowałam się ostatnio na forum typu BB A kiedyś zyskało się nawet status administratora na takim jednym (no niestety dłuższe przerwy potrafią skutkować wyjściem z wprawy i tak come back rozpoczął się podpadnięciem moderatorowi globalnemu , łubudu, rany, mam nadzieję, że serce ma wybaczające... )}.
Cieszę się bardzo, że mogę dołączyć do grona miłośników wrażeń olfaktorycznych... Choć mój nos do tuzów perfumeryjnych nie należy, i ma dość sprecyzowane gusta. Najbardziej w perfumach zdaje się być zainteresowany labdanum. Kilka zapachów uwiodło go na przepadłe... Przede wszystkim nieodżałowany wycofany Matthew Williamson Incense miał w sobie to wszystko co potrzebne w odpowiednich proporcjach z wielką mocą, wydzielam go sobie więc "od wielkiego dzwonu" (poznałam go dzięki próbce od Sabbath jakieś 10 lat temu, za co jestem Jej dozgonnie wdzięczna ). Na drugiem miejscu ex æquo plasują się obecnie: drapacz chmur Grey Labdanum marki Abel i ostatnia miłość: Larmes du Désert Atelier des Ors to po prostu nokturn cis - moll grający na skórze, oby trwał wiecznie w perfumeriach .
W internetowych recenzjach ta trójka nie zdobywa laurów, jeden więc przynajmniej cichy wielbiciel wyszedł właśnie z ukrycia ...
I to jest w zasadzie jedna strona księżyca, całoroczna, lewa... (należy też do niej hektolitr olejku mirra z nardem od papaandrea przywieziony z Jerozolimy -drugim słoiczkiem z nardem bez domieszek także nie wzgardzę ).
Po drugiej stronie, gromadzą się zapachy takie jak: L'Eau par Kenzo (stara, nastoletnia miłość nie rdzewieje), Charmes et Feuilles The Different Company, Reflection Woman Amouage, Cologne Baiser Vole Cartiera albo świeżak orzeźwiak Thierr'ego Muglera Cologne...Czyli wariacje wokół białych kwiatów (oprócz kompanii urokliwych liści, które lubią kaprysić na mojej skórze i czasem pachną jak million dolarów obłędnym sopranem paczuli wirującej z miętą, w mandarynkowym wysokim c podbitym szałwią i majerankiem, a czasem - zwłaszcza zimą gdy jestem wychłodzona, jak przyklapnięte kuchenne ziółka, trzymane nieco za długo w wodzie ) . Prawa strona księżyca lubi więc lato, słoneczko, ciepło i urlop.
Od czasu do czasu mam fazę na otulacze w rodzaju Elixir des Merveilles Hermèsa albo Euphoria Amber Gold Calvina Kleina czy moje ostatnie znalezisko (i wariacja na ten sam temat co Mugler) czyli Al Haramain Portfolio Neroli Canvas .
Rzadziej nosimy się z Ginestet Le Boise czy Sauvignonne, Al-Rehab Oud & Rose albo Lubną albo też Royal Amber Orientici, choć ten ostatni tylko ze względu na trwałość ok 4 h bo to fajny, niedrogi przyjemniaczek.
Podsumowując: balsamiczno -ambrowe kadzidlaki lub białe kwiaty nieduszące, to taki leitmotiv, który najbardziej lubią moje nozdrza.
*** {Dekadę temu rejestrowałam się ostatnio na forum typu BB A kiedyś zyskało się nawet status administratora na takim jednym (no niestety dłuższe przerwy potrafią skutkować wyjściem z wprawy i tak come back rozpoczął się podpadnięciem moderatorowi globalnemu , łubudu, rany, mam nadzieję, że serce ma wybaczające... )}.