Środa, 14 kwiecień 2021, 12:30
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Piątek, 16 kwiecień 2021, 18:05 przez Lucjan.)
Truth or Dare by Madonna Naked został wydany w 2012 roku.
Twórcą kompozycji zapachowej jest Stephen Nilsen.
Nutami głowy są Kwiat brzoskwini, Wiciokrzew i Neroli
Nutami serca są Kakao, Orchidea waniliowa i Konwalia
Nutami bazy są Benzoes, Australijskie drzewo sandałowe, Agar (oud) i Cedr teksański.
https://www.fragrantica.pl/perfumy/Madon...16659.html
Znając pierwszą wersję, bez wahania skorzystałem z okazji i za 20 zł kupiłem wersję Naked, która w niczym (poza dobrą jakością wykonania!) nie przypomina pierwowzoru.
Naked to perfumy ciepłe i otulające, a przy tym bardzo intymne i trzymające się blisko ciała. W moim odczuciu to uniseks przechylony w damską stronę. Odważniejsi mężczyźni lubujący się w klimatach słodko-żywicznych mogą spróbować przebrnąć przez jednoznaczne otwarcie i zaprzyjaźnić się z Madonną. Myślę, że fani nurtu gourmand również znajdą tu coś dla siebie. Ja nie jestem fanem ani jednego, ani drugiego (choć z testu na test zaczynam się przekonywać), więc Truth or Dare Naked traktuję raczej w kategoriach artystycznych, niemniej jednak, bardzo cieszę się z własnej flaszki, a jeszcze bardziej cieszę się z reakcji ludzi, którym proponuje testy i daję próbki - innymi słowy, Madonna ma wzięcie i bardzo podoba się moim koleżankom!
Otwarcie ma w sobie elementy słodko-brzoskwiniowe, wyczuwam też coś biszkoptowego, co w połączeniu z owocową aurą przywodzi mi na myśl ciepły, brzoskwiniowy wypiek. Nie wiedzieć czemu, otwarcie nieco przypomina mi Amor Amor dla kobiet, jednak tutaj jest ono dodatkowo okraszone puchatą słodyczą. Przejście do serca jest bardzo płynne i spójne, cała kompozycja jawi się jako przemyślana i po prostu dobra. Owocowe niuanse nas nie opuszczają, lecz przybierają bardziej kwiatowo-waniliową otoczkę, a to wszystko w delikatnej, kakaowej osnowie. Nie jest to kakao gorzkie, przypomina raczej to z Montale Chocolate Greedy, niż to z np. Neonatury. Baza to połączenie słodkich żywic z cytrusowym, świetlistym aspektem, a to wszystko uzupełnione głęboko ukrytymi nutami drzewnymi, gdzieś w oddali wyczuwam skojarzenia z Good Girl (2016). Użycie Truth or Dare Naked przed prysznicem pokazało mi ich złożoność - woda odsłoniła wspaniały wątek drzewny, który przypomina mi końcową fazę Dita von Teese Erotique.
Zapach jest jeszcze dostępny na różnego rodzaju portalach, w dodatku (jeszcze) w akceptowalnej cenie. Myślę, że to ostatni dzwonek dla kolekcjonerów, czy osób zwyczajnie chcących poznać te perfumy.
Twórcą kompozycji zapachowej jest Stephen Nilsen.
Nutami głowy są Kwiat brzoskwini, Wiciokrzew i Neroli
Nutami serca są Kakao, Orchidea waniliowa i Konwalia
Nutami bazy są Benzoes, Australijskie drzewo sandałowe, Agar (oud) i Cedr teksański.
https://www.fragrantica.pl/perfumy/Madon...16659.html
Znając pierwszą wersję, bez wahania skorzystałem z okazji i za 20 zł kupiłem wersję Naked, która w niczym (poza dobrą jakością wykonania!) nie przypomina pierwowzoru.
Naked to perfumy ciepłe i otulające, a przy tym bardzo intymne i trzymające się blisko ciała. W moim odczuciu to uniseks przechylony w damską stronę. Odważniejsi mężczyźni lubujący się w klimatach słodko-żywicznych mogą spróbować przebrnąć przez jednoznaczne otwarcie i zaprzyjaźnić się z Madonną. Myślę, że fani nurtu gourmand również znajdą tu coś dla siebie. Ja nie jestem fanem ani jednego, ani drugiego (choć z testu na test zaczynam się przekonywać), więc Truth or Dare Naked traktuję raczej w kategoriach artystycznych, niemniej jednak, bardzo cieszę się z własnej flaszki, a jeszcze bardziej cieszę się z reakcji ludzi, którym proponuje testy i daję próbki - innymi słowy, Madonna ma wzięcie i bardzo podoba się moim koleżankom!
Otwarcie ma w sobie elementy słodko-brzoskwiniowe, wyczuwam też coś biszkoptowego, co w połączeniu z owocową aurą przywodzi mi na myśl ciepły, brzoskwiniowy wypiek. Nie wiedzieć czemu, otwarcie nieco przypomina mi Amor Amor dla kobiet, jednak tutaj jest ono dodatkowo okraszone puchatą słodyczą. Przejście do serca jest bardzo płynne i spójne, cała kompozycja jawi się jako przemyślana i po prostu dobra. Owocowe niuanse nas nie opuszczają, lecz przybierają bardziej kwiatowo-waniliową otoczkę, a to wszystko w delikatnej, kakaowej osnowie. Nie jest to kakao gorzkie, przypomina raczej to z Montale Chocolate Greedy, niż to z np. Neonatury. Baza to połączenie słodkich żywic z cytrusowym, świetlistym aspektem, a to wszystko uzupełnione głęboko ukrytymi nutami drzewnymi, gdzieś w oddali wyczuwam skojarzenia z Good Girl (2016). Użycie Truth or Dare Naked przed prysznicem pokazało mi ich złożoność - woda odsłoniła wspaniały wątek drzewny, który przypomina mi końcową fazę Dita von Teese Erotique.
Zapach jest jeszcze dostępny na różnego rodzaju portalach, w dodatku (jeszcze) w akceptowalnej cenie. Myślę, że to ostatni dzwonek dla kolekcjonerów, czy osób zwyczajnie chcących poznać te perfumy.