Czwartek, 31 marzec 2022, 15:20
Strangelove NYC - Fall Into Stars
rok wydania: 2019
twórca: Christophe Laudamiel
nuty: bergamotka, różowy pieprz, narcyz, róża, henna, imbir, szafran, piżmian, labdanum, drzewo różany, indyjski oud, balsam peruwiański, benzoina
Najpiękniejszy z piątki zapachów Strangelove.
Fragra podaje tu tylko parę nut, oficjalna strona marki również skąpi informacji na ich temat.
Pamiętam, że testując te perfumy pierwszy raz, zanotowałem sobie, że tych składników musi być więcej, niż podaje fragra. Nawet jeśli Laudamiel użył ich naturalnych i najwyższej jakości (a wierzę, że tak jest), co siłą rzeczy skutkuje bogatą (tu to wyświechtane określenie pasuje jak mało kiedy) i złożoną strukturą zapachu, to brakowało mi tu ewidentnie paru wymienionych nut. Parfumo podaje ich więcej, lista zdaje się być bardziej kompletna choć i tak nie do końca...
Otwarcie to połączenie oudu i narcyza z wyczuwalną miodową poświatą. Oud, choć dość prominentny to jest trzymany w ryzach, a jego bardziej smrodliwe niuanse wprawnie przykryte i zniwelowane. Fall into Stars w sercu, przynajmniej jak ja je odbieram, ma w sobie trochę z korzenno-ambrowych kompozycji pokroju Oajan, czy Ambre Narguile. Po mniej więcej godzinie zaczyna zmieniać profil na bardziej drzewny, z wyczuwalnym drzewem różanym, jakby żywcem wyjętem z Alexandrii II, na czele. W bazie nadal króluje oud, ale co ważne bez jakichkolwiek już nieprzyjemnych aspektów, odrobina cynamonu też jeszcze się znajdzie. Późniejszy drydown to już wyjątkowo satysfakcjonujący, czysty, drzewny agarowy aromat w charaktyrystycznie rozgrzanym typie dogasającego ogniska.
Gdyby nie absurdalna cena to pewnie wystawiłbym 6tkę.
rok wydania: 2019
twórca: Christophe Laudamiel
nuty: bergamotka, różowy pieprz, narcyz, róża, henna, imbir, szafran, piżmian, labdanum, drzewo różany, indyjski oud, balsam peruwiański, benzoina
Najpiękniejszy z piątki zapachów Strangelove.
Fragra podaje tu tylko parę nut, oficjalna strona marki również skąpi informacji na ich temat.
Pamiętam, że testując te perfumy pierwszy raz, zanotowałem sobie, że tych składników musi być więcej, niż podaje fragra. Nawet jeśli Laudamiel użył ich naturalnych i najwyższej jakości (a wierzę, że tak jest), co siłą rzeczy skutkuje bogatą (tu to wyświechtane określenie pasuje jak mało kiedy) i złożoną strukturą zapachu, to brakowało mi tu ewidentnie paru wymienionych nut. Parfumo podaje ich więcej, lista zdaje się być bardziej kompletna choć i tak nie do końca...
Otwarcie to połączenie oudu i narcyza z wyczuwalną miodową poświatą. Oud, choć dość prominentny to jest trzymany w ryzach, a jego bardziej smrodliwe niuanse wprawnie przykryte i zniwelowane. Fall into Stars w sercu, przynajmniej jak ja je odbieram, ma w sobie trochę z korzenno-ambrowych kompozycji pokroju Oajan, czy Ambre Narguile. Po mniej więcej godzinie zaczyna zmieniać profil na bardziej drzewny, z wyczuwalnym drzewem różanym, jakby żywcem wyjętem z Alexandrii II, na czele. W bazie nadal króluje oud, ale co ważne bez jakichkolwiek już nieprzyjemnych aspektów, odrobina cynamonu też jeszcze się znajdzie. Późniejszy drydown to już wyjątkowo satysfakcjonujący, czysty, drzewny agarowy aromat w charaktyrystycznie rozgrzanym typie dogasającego ogniska.
Gdyby nie absurdalna cena to pewnie wystawiłbym 6tkę.