Poniedziałek, 1 luty 2021, 10:54
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Poniedziałek, 1 luty 2021, 19:15 przez Lucjan.)
Woda perfumowana Carolina Herrera Good Girl pojawiła się na runku w 2016 roku. Na kompozycję zapachową, której autorką jest Louise Turner, składają się w linii głowy: migdał, kawa, bergamotka i cytryna; nutami serca są tuberoza, jaśmin wielkolistny, irys, kwiat pomarańczy i róża bułgarska; nutami bazy są fasolka tonka, kakao, wanilia, pralina, drzewo sandałowe, piżmo, bursztyn, drzewo kaszmirowe, paczula, cynamon i cedr.
Bucik Caroliny Herrery to jak dla facetów Dior Sauvage – koneserzy nimi pogardzają, a ludzie idą do sklepu i kupują. Szczęście, że koneserem nie jestem, więc bez obaw mogę napisać, że mi Good Girl podoba się bardzo. Zapach wpisuje się w obecne standardy – jest przede wszystkim słodki, ze sporą ilością białych kwiatów, głównie tuberozy i jaśminu. Wszystko jest zgrabnie spasowane, nic nie krzyczy i nie trzeszczy, choć oczywiście nie są to perfumy dyskretne. Są trwałe i głośne, ale nigdy nie mnie nie zmęczyły. Mimo wszystko latem bym je odradzał.
Nawet ten flakon mi się podoba. Owszem, jest kiczowaty, ale ma coś w sobie. Wiem, że wiele wyemancypowanych pań uzna go za ikonę zniewolenia i uprzedmiotowienia, ale cóż, większość w takich szpilkach się widzi, ale i panowie spojrzą na tak obute damy z zainteresowaniem.
Ile razy myślę o "buciku", tyle razy przypomina mi się historia, którą tu na forum chyba opowiedziałem. Moja żona dała kiedyś te perfumy siostrze. Kilka tygodni później zapytałem szwagierkę o wrażenia i usłyszałem – świetne, tylko Tomek też je uwielbia i się nimi prawie codziennie zlewa. Od siebie dodam, że Tomek to mechanik samochodowy, wielki chłop, z łapskami wielkimi jak bochny, często uwalonymi smarem.
Gdy ktoś mnie pyta, co poleciłbym kobiecie na prezent, Good Girl zawsze jest na liście i jeszcze się nie spotkałem z sytuacją, żeby prezent się nie spodobał osobie obdarowanej.
Bucik Caroliny Herrery to jak dla facetów Dior Sauvage – koneserzy nimi pogardzają, a ludzie idą do sklepu i kupują. Szczęście, że koneserem nie jestem, więc bez obaw mogę napisać, że mi Good Girl podoba się bardzo. Zapach wpisuje się w obecne standardy – jest przede wszystkim słodki, ze sporą ilością białych kwiatów, głównie tuberozy i jaśminu. Wszystko jest zgrabnie spasowane, nic nie krzyczy i nie trzeszczy, choć oczywiście nie są to perfumy dyskretne. Są trwałe i głośne, ale nigdy nie mnie nie zmęczyły. Mimo wszystko latem bym je odradzał.
Nawet ten flakon mi się podoba. Owszem, jest kiczowaty, ale ma coś w sobie. Wiem, że wiele wyemancypowanych pań uzna go za ikonę zniewolenia i uprzedmiotowienia, ale cóż, większość w takich szpilkach się widzi, ale i panowie spojrzą na tak obute damy z zainteresowaniem.
Ile razy myślę o "buciku", tyle razy przypomina mi się historia, którą tu na forum chyba opowiedziałem. Moja żona dała kiedyś te perfumy siostrze. Kilka tygodni później zapytałem szwagierkę o wrażenia i usłyszałem – świetne, tylko Tomek też je uwielbia i się nimi prawie codziennie zlewa. Od siebie dodam, że Tomek to mechanik samochodowy, wielki chłop, z łapskami wielkimi jak bochny, często uwalonymi smarem.
Gdy ktoś mnie pyta, co poleciłbym kobiecie na prezent, Good Girl zawsze jest na liście i jeszcze się nie spotkałem z sytuacją, żeby prezent się nie spodobał osobie obdarowanej.