Piątek, 17 lipiec 2020, 11:00
rok wydania – 2010
koncentracja – EDT
skład:
głowa – rozmaryn, bergamotka, zielone jabłko
serce – nuty wodne, geranium
baza – piżmo, mech dębowy, cedr, tonka
Sobie - dla przypomnienia, innym – ku przestrodze.
Zdarza się, że czasami coś mnie podkusi i wbrew sobie samemu, pomimo przeczucia o negatywnych następstwach, decyduję się na degustację aromatu, którego teoretycznie nigdy bym nie tknął (np. mój ostatni eksperyment z Police To Be Tattooart – brr...), ale taka jest chyba cena uzależnienia. ;-) Bywają miłe zaskoczenia, ale częściej zdarzają się olfaktoryczne katastrofy, takie jak Bruno Banani Made for Men.
Nie mam nic przeciwko aromatycznym świeżakom i nawet staram się, aby przynajmniej kilka stało na mojej półce zwłaszcza o cieplejszej porze roku, ale opisywany produkt zdecydowanie nie ma tam żadnej racji bytu. Syntetyczne zielone jabłuszko jest w nim po prostu przytłaczające i dusi, a robi to dość skutecznie i długo, gdyż aromat ma zadziwiająco dużą trwałość i projekcję. Duszenie przebiega początkowo w asyście równie syntetycznych cytrusów, ale i one nie dają sobie rady z jabłkiem i wkrótce cichną. Pojawia się też jakieś lekko zdrewniałe, jasne brzmienie, którego świeżość próbuje jakoś ratować całość kompozycji, ale nie ma szans - jabłuszko jest czujne, wchłania konkurencję i panoszy się już do końca. Nie chcę za darmo i wrogowi nie życzę.
koncentracja – EDT
skład:
głowa – rozmaryn, bergamotka, zielone jabłko
serce – nuty wodne, geranium
baza – piżmo, mech dębowy, cedr, tonka
Sobie - dla przypomnienia, innym – ku przestrodze.
Zdarza się, że czasami coś mnie podkusi i wbrew sobie samemu, pomimo przeczucia o negatywnych następstwach, decyduję się na degustację aromatu, którego teoretycznie nigdy bym nie tknął (np. mój ostatni eksperyment z Police To Be Tattooart – brr...), ale taka jest chyba cena uzależnienia. ;-) Bywają miłe zaskoczenia, ale częściej zdarzają się olfaktoryczne katastrofy, takie jak Bruno Banani Made for Men.
Nie mam nic przeciwko aromatycznym świeżakom i nawet staram się, aby przynajmniej kilka stało na mojej półce zwłaszcza o cieplejszej porze roku, ale opisywany produkt zdecydowanie nie ma tam żadnej racji bytu. Syntetyczne zielone jabłuszko jest w nim po prostu przytłaczające i dusi, a robi to dość skutecznie i długo, gdyż aromat ma zadziwiająco dużą trwałość i projekcję. Duszenie przebiega początkowo w asyście równie syntetycznych cytrusów, ale i one nie dają sobie rady z jabłkiem i wkrótce cichną. Pojawia się też jakieś lekko zdrewniałe, jasne brzmienie, którego świeżość próbuje jakoś ratować całość kompozycji, ale nie ma szans - jabłuszko jest czujne, wchłania konkurencję i panoszy się już do końca. Nie chcę za darmo i wrogowi nie życzę.