Środa, 8 kwiecień 2015, 18:33
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Piątek, 15 styczeń 2021, 17:49 przez pblonski.)
Marka Nabucco posiada jak dotąd zaledwie 3 pachnidła w swojej ofercie. Nabucco Parfum Fin dedykowany jest mężczyznom. Wszystkie perfumy tej marki mają postać olejku nierozcieńczanego alkoholem i to je wyróżnia na tle oferty innych perfum luksusowych. Jest jeszcze elegancki flakon, a także - coś, czego nie lubię - tzw. filozofia marki, która wg mnie jest niczym innym, jak tylko obliczonym na przykucie uwagi zamożnego klienta, nieco naukowo brzmiącym bełkotem, z odniesieniami do starożytnych filozofii i religii, z wykorzystaniem zahaczającej o ezoteryzm - a jakże! - symboliki. Wszystko ma stworzyć wrażenie, że oto jesteś w ekskluzywnym gronie dopuszczonych do jakiejś tajemniczej wiedzy, która skropliła się jako perfumy, na które - to akurat prawda - nie każdego stać. Flakon 60 ml kosztuje ponad 1800 zł, a małą fiolka-amulet o pojemności 5 ml całkiem absurdalne 600 zł. Teraz o samym zapachu.
Deklarowany skład:
Nuty głowy: bergamotka, grejpfrut, olibanum, rozmaryn
Nuty serca: cynamon, goździk, gałka muszkatołowa, róża, mirra
Nuty bazy: ambra, balsam jodłowy, drewno gwajakowe, wetiwer
Orzeźwiającą bergamotkę i gorzki grejpfrut czuć tylko przez dosłownie moment na samym początku. A szkoda, bo dla mnie ta faza jest najładniejsza. Szybko mija, niestety, i na scenie zostają główni aktorzy: żywice, gałka i odrobina cynamonu i chyba goździka. I robi się niestety słodkawo, ale jest to słodkawość żywiczna właśnie, gęsta, "arabska" i dla mnie nie do przejścia właśnie. Zapach jest bardzo trwały, był ze mną kilkanaście godzin i przetrwał dwa prysznice. Projekcja - przy aplikacji na wewnętrzną, silnie unaczynioną część nadgarstka - dość dobra, wciąż go czułem, co nie zgadza mi się z niektórymi opiniami, że ponieważ to olejek, to będzie słabo i przy skórze. A propos aplikacji (niektórzy widzą w tym jakiś urok), polega ona na cierpliwym oczekiwaniu, aż z metalowego bolca-szpatułki umieszczonego na spodzie zakrętki i stale zanurzonego, spłynie baaaardzo powoli kropelka pachnącej cieczy. Pod koniec, w późnej bazie znów robi sie przyjemniej (dla mnie), żywiczna słodkość ustępuje delikatnej słodko-drzewności gwajakowego drewna i pogłębionej ambrą. Balsam jodłowy było czuć lepiej we wcześniejszej fazie. I tyle. Absolutnie nie szokujące, miłe pachnidełko (choć nie dla mnie), o potężnych parametrach trwałości i niezłej, jak na olejek, mocy. Absolutnie niewarte tak wygórowanej ceny. No chyba, że ktoś koniecznie chce dołączyć do ekskluzywnego grona oświeconych konglomeratem doktryny konfucjanizmu, tajemnej wiedzy alchemicznej i filozofii żywiołów.