Piątek, 6 grudzień 2019, 20:43
Miguel Matos - Silver Stone
rok wydania: 2019
twórca: Miguel Matos
n.g.: cytryna, lawenda, bazylia i kolendra
n.s.: oregano, róża, fiołek, cedr i jaśmin
n.b.: piżmo, drzewo sandałowe, skóra i mech dębowy
Perfumami Miguela Matosa zainteresowałem się po poznaniu Nishane Unutamam. Był to zapach trudny, niecodzienny, ale na swój odstręczający sposób ciekawy. Pomyślałem, że autor może mieć w swoim portfolio więcej nietuzinkowych kompozycji.
Silver Stone jest zapachem najbliższym temu stworzonemu przez Matosa dla Nishane. Nie dajcie się tylko zwieść oficjalnemu składowi - zachowawczemu i nie zwiastującego problemów. Niestety (?) ta kompozycja również została zatopiona w czymś na kształt gryzącego dymu z jakichś chemikaliów. Nie jest ich aż tyle co w Unutamam, ale otwarcie tego zapachu przyprawiło mnie o konkretny ból głowy - coś czego nie była w stanie dokonać nawet pokaźna grupa oudowych śmierdzieli. Mam problem z oceną tego zapachu, bo jeśli odjąć ten chemiczny smrodek, albo przynajmniej umieć go zaakceptować, to można by wtedy również docenić ewolucję tego zapachu. Ja się jednak poddałem.
rok wydania: 2019
twórca: Miguel Matos
n.g.: cytryna, lawenda, bazylia i kolendra
n.s.: oregano, róża, fiołek, cedr i jaśmin
n.b.: piżmo, drzewo sandałowe, skóra i mech dębowy
Perfumami Miguela Matosa zainteresowałem się po poznaniu Nishane Unutamam. Był to zapach trudny, niecodzienny, ale na swój odstręczający sposób ciekawy. Pomyślałem, że autor może mieć w swoim portfolio więcej nietuzinkowych kompozycji.
Silver Stone jest zapachem najbliższym temu stworzonemu przez Matosa dla Nishane. Nie dajcie się tylko zwieść oficjalnemu składowi - zachowawczemu i nie zwiastującego problemów. Niestety (?) ta kompozycja również została zatopiona w czymś na kształt gryzącego dymu z jakichś chemikaliów. Nie jest ich aż tyle co w Unutamam, ale otwarcie tego zapachu przyprawiło mnie o konkretny ból głowy - coś czego nie była w stanie dokonać nawet pokaźna grupa oudowych śmierdzieli. Mam problem z oceną tego zapachu, bo jeśli odjąć ten chemiczny smrodek, albo przynajmniej umieć go zaakceptować, to można by wtedy również docenić ewolucję tego zapachu. Ja się jednak poddałem.