Sobota, 9 listopad 2019, 20:36
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Czwartek, 29 kwiecień 2021, 19:29 przez pblonski. Edytowano łącznie: 1)
Alexandre.J Oscent Black
Zapach z grupy orientalno - drzewnych, wydany w roku 2012, w koncentracji Eau de Parfum
Nuty głowy: anyż gwiaździsty, imbir
Nuty serca: kadzidło, cedr, olibanum, tytoń, białe drewno
Nuty bazy: piżmo, wanilia, labdanum
Fragrantica piramidę głównych akordów przedstawia jak poniżej:
1. Drzewne
2. Balsamiczne
3. Tytoniowe
4. Dynmne
5. Słodkie
6. Piżmowe
Użytkując je od kilku dni, przedstawiłbym to trochę inaczej: Tytoniowe, Dynmne, Balsamiczne, Drzewne, Słodkie, Piżmowe.
Tak w każdym razie wybrzmiewają na mnie i tak je właśnie odbieram.
Oscent Black otwiera się bardzo silnym i gęstym uderzeniem smolistego tytoniu, anyż i imbir wydają się powodować aż drapanie w gardle i nosie.
Początkowo jest na prawdę dużo dymu, ale dosyć szybko opada i jego miejsce zajmuje lepkie olibanum - tu przede wszystkim mam skojarzenia z Dev #4, Rasasi Nashwah, gdzieś dużo dalej z akordami podkładów kolejowych, znanych mi z Lalique Encre Noire A L'Extreme. Kompozycja w tym miejscu jest jak płynna żywica, gęsta i esencjonalna, bardzo niszowa zarówno w tym dobrym i niekoniecznie dobrym znaczeniu, bo usłyszałem od osób postronnych, że niestety wali wędzonką, spalenizną i tym podobne "komplementy". Ja uwielbiam! No ale tu trzeba wziąć poprawkę na przeżarty oudowcami nos ;-)
Na szczęśćcie spalenizna dosyć szybko zostaje wygładzona wanilią i piżmem, w pewnych momentach mam skojarzenia lekko animalne, takie Kourosowe coś tam siedzi, natomiast bardzo blisko skóry. Głównie jednak czuć tytoń i wanilię, ale nie ma tu nic podobnego do Fordowskiego TV, tu najbliżej będzie Rasasi Nashwah, aczkolwiek Oscent Black jest gładszy, oszlifowany, ciut bardziej do ludzi i niestety cichszy.
Kompozycja dosyć długo siedzi na skórze i również długo na ubraniach, poza pierwszymi, trudniejszymi nutami to tak faktycznie głównie mamy do czynienia z całkiem miłym tytoniem, któremu olibanum dodaje wytrawnego charakteru, wanilią i trochę jakby miodową słodyczą.
Niestety wadą jest tu projekcja, która jest wyraźna ale na bardzo intymną odległość. Ja sam czuję Oscent Black przez kilka dobrych godzin, stale i wyraźnie dolatuje z klatki do nosa, niestety nie ciągnie ogona, jego projekcja to raczej pojawienie lub objawienie przy np: poruszaniu połami marynarki lub koszuli - w takiej sytuacji kolega siedzący obok mnie powiedział, że faktycznie poczuł zapach.
Dla niektórych może być to zaletą, bo najprawdopodobniej Oscent Black mógłby zamęczyć nosy nieperfumiaków, a jako zapach wyczuwalny w odległości bardziej intymnej, może sprawić fajne wrażenie.
Ja sam uważam, że jest to zapach przede wszystkim wieczorowy, jesienno - zimowy, na okazje formalne, randkę, aczkolwiek miałem go w biurze i czułem się również bardzo dobrze.
Obecnie mam 20 ml i chyba wystarczy mi na długo, chociaż w głowie kiełkuje chęć posiadania flaszki, z tym że przez wspomnianą, słabą projekcję, będzie jeszcze pewnie długo ta chęć kiełkowała.
Zapach z grupy orientalno - drzewnych, wydany w roku 2012, w koncentracji Eau de Parfum
Nuty głowy: anyż gwiaździsty, imbir
Nuty serca: kadzidło, cedr, olibanum, tytoń, białe drewno
Nuty bazy: piżmo, wanilia, labdanum
Fragrantica piramidę głównych akordów przedstawia jak poniżej:
1. Drzewne
2. Balsamiczne
3. Tytoniowe
4. Dynmne
5. Słodkie
6. Piżmowe
Użytkując je od kilku dni, przedstawiłbym to trochę inaczej: Tytoniowe, Dynmne, Balsamiczne, Drzewne, Słodkie, Piżmowe.
Tak w każdym razie wybrzmiewają na mnie i tak je właśnie odbieram.
Oscent Black otwiera się bardzo silnym i gęstym uderzeniem smolistego tytoniu, anyż i imbir wydają się powodować aż drapanie w gardle i nosie.
Początkowo jest na prawdę dużo dymu, ale dosyć szybko opada i jego miejsce zajmuje lepkie olibanum - tu przede wszystkim mam skojarzenia z Dev #4, Rasasi Nashwah, gdzieś dużo dalej z akordami podkładów kolejowych, znanych mi z Lalique Encre Noire A L'Extreme. Kompozycja w tym miejscu jest jak płynna żywica, gęsta i esencjonalna, bardzo niszowa zarówno w tym dobrym i niekoniecznie dobrym znaczeniu, bo usłyszałem od osób postronnych, że niestety wali wędzonką, spalenizną i tym podobne "komplementy". Ja uwielbiam! No ale tu trzeba wziąć poprawkę na przeżarty oudowcami nos ;-)
Na szczęśćcie spalenizna dosyć szybko zostaje wygładzona wanilią i piżmem, w pewnych momentach mam skojarzenia lekko animalne, takie Kourosowe coś tam siedzi, natomiast bardzo blisko skóry. Głównie jednak czuć tytoń i wanilię, ale nie ma tu nic podobnego do Fordowskiego TV, tu najbliżej będzie Rasasi Nashwah, aczkolwiek Oscent Black jest gładszy, oszlifowany, ciut bardziej do ludzi i niestety cichszy.
Kompozycja dosyć długo siedzi na skórze i również długo na ubraniach, poza pierwszymi, trudniejszymi nutami to tak faktycznie głównie mamy do czynienia z całkiem miłym tytoniem, któremu olibanum dodaje wytrawnego charakteru, wanilią i trochę jakby miodową słodyczą.
Niestety wadą jest tu projekcja, która jest wyraźna ale na bardzo intymną odległość. Ja sam czuję Oscent Black przez kilka dobrych godzin, stale i wyraźnie dolatuje z klatki do nosa, niestety nie ciągnie ogona, jego projekcja to raczej pojawienie lub objawienie przy np: poruszaniu połami marynarki lub koszuli - w takiej sytuacji kolega siedzący obok mnie powiedział, że faktycznie poczuł zapach.
Dla niektórych może być to zaletą, bo najprawdopodobniej Oscent Black mógłby zamęczyć nosy nieperfumiaków, a jako zapach wyczuwalny w odległości bardziej intymnej, może sprawić fajne wrażenie.
Ja sam uważam, że jest to zapach przede wszystkim wieczorowy, jesienno - zimowy, na okazje formalne, randkę, aczkolwiek miałem go w biurze i czułem się również bardzo dobrze.
Obecnie mam 20 ml i chyba wystarczy mi na długo, chociaż w głowie kiełkuje chęć posiadania flaszki, z tym że przez wspomnianą, słabą projekcję, będzie jeszcze pewnie długo ta chęć kiełkowała.